Do Bałachowicza idą ludzie na urok jego istnienia, na urok postaci jego oficerów.
Typowy warchoł i partyzant, lecz doskonały żołnierz. Bije bolszewików w wielu wypadkach lepiej od sztabowych generałów. Dajcie mu być sobą, bo innym być nie potrafi”, tak Józef Piłsudski scharakteryzował jednego z najdzielniejszych żołnierzy wojny polsko-bolszewickiej.
Niekonwencjonalny oficer
Stanisław Bułak-Bałachowicz urodził się w 1883 roku na Wileńszczyźnie, w rodzinie szlacheckiej. Po ukończeniu studiów rolniczych zarządzał majątkiem hrabiów Platerów. Gdy wybuchła I wojna światowa, zgłosił się do carskiej kawalerii. Zasłynął jako żołnierz odważny i ofiarny. Dowodził szwadronem w formacji operującej na tyłach wojsk niemieckich. Jej dowódca – ppłk Punin – osobiście dobierał sobie żołnierzy. Byli to kawalerzyści o wysokiej inteligencji, znający kilka języków i ponadprzeciętnie wytrzymali fizycznie. Szybko awansował, a na jego piersi znalazły się najwyższe carskie odznaczenia wojskowe. Po wybuchu rewolucji bolszewickiej w Rosji na krótko został wciągnięty do bolszewików. Bałachowicz jednak odmówił Lwu Trockiemu, który zaproponował mu dowodzenie kawalerią. Stworzył pułk jazdy, w którego skład wchodził polski szwadron. Był prześladowany przez Czeka za „zbytnią polskość jego i jego ludzi”. On i wielu jego kawalerzystów na mundurach nosili np. polskie symbole zamiast bolszewickich.
Gdy został wysłany do stłumienia rozruchów antybolszewickich wokół miejscowości Ługa (tzw. bunt barona Korfa), doprowadził do pokojowego porozumienia, zamiast krwawo stłumić rewoltę. Został jednak wezwany do Piotrogrodu. Przeczuwając, jakie może ponieść konsekwencje, wraz ze swoimi ludźmi przebił się do Estonii. Tam, gorąco przyjęty, brał udział w walkach z bolszewikami o niepodległość. Został nawet przez dowództwo wojsk estońskich awansowany do stopnia pułkownika. W 1919 roku wraz ze swoimi ludźmi wstąpił w szeregi białej armii gen. Nikołaja Judenicza, który chciał odbić Piotrogród z rąk bolszewików. Carskim oficerom nie podobało się jednak jego epatowanie polskością. Napięcie między już wtedy gen. Bałachowiczem a Judeniczem narastało. Ten pierwszy był znakomitym zagończykiem, ale nie działał w konwencjonalny sposób. Judenicz, typowy oficer sztabowy, nie rozumiał stylu walki swojego podwładnego. W końcu został przez Bałachowicza aresztowany, gdy w obliczu klęski próbował uciec z ogromną sumą pieniędzy.
Od dłuższego czasu Bułak-Bałachowicz próbował nawiązać kontakt z Wojskiem Polskim, by móc walczyć w jego szeregach. Przez polski konsulat w Finlandii oraz attaché wojskowego w Rydze uzyskał zgodę od samego Józefa
Piłsudskiego na przejście wraz ze swoimi ludźmi pod komendę Marszałka. Na czele ponad 800 kawalerzystów w brawurowym rajdzie przez pozycje bolszewików przedarł się do polskich żołnierzy walczących w okolicach Dynenburga w lutym 1920 roku.
Rycerze śmierci
Generał razem z bratem Józefem, carskim pułkownikiem, na bazie swoich ludzi rozpoczął tworzenie ochotniczej formacji kawalerii. Jego legenda, oficera nietuzinkowego, który niezwykle skutecznie walczył z Niemcami i bolszewikami, był bohaterem walk o niepodległość Estonii i legendarnym „białym” zdobywcą Pskowa, sprawiła, że do formacji Bałachowicza masowo ściągali żądni przygód i wojennych wrażeń młodzi ludzie.
Dozbrojona i na nowo wyposażona Ochotnicza Sprzymierzona Armia gen. Stanisława Bułak-Bałachowicza, w liczbie 8 tys. żołnierzy, wyruszyła na front w rejon Wołynia pod koniec czerwca 1920 roku. Była to formacja niepodobna do żadnej innej. Służyli w niej ludzie pochodzący z najróżniejszych zakątków świata. Jak wspomina ppor. Stanisław Lis-Błoński, polski oficer łącznikowy przy gen. Bałachowiczu: „Nie było języka na kuli ziemskiej, który by był obcy dla ludzi tej grupy. Japoński, tatarski, mongolski, angielski, włoski czy urugwajski – nie przedstawiały dla nich trudności”. Gros sił tej formacji stanowili Białorusini, Rosjanie i Ukraińcy. Nie brakowało też Tatarów, Kozaków, Estończyków, Finów, Żydów i oczywiście Polaków. Wspólny dla nich wszystkich był symbol noszony na ramieniu lub na czapkach – trupia główka z mieczem skrzyżowanym z pochodnią.
Metody działania polskiego atamana sprawdzały się w ciągu lat zmagań wojennych. Prowadził wojnę podjazdową i partyzancką na tyłach wroga – atakował z zaskoczenia pułki i brygady bolszewickie zmierzające na front oraz przeprowadzał liczne wypady na obozowiska Armii Czerwonej. Zdarzało się, że żołnierze jego formacji byli przez miejscową ludność traktowani jako wojska bolszewickie i witani przez miejscowe komitety rewolucyjne – co spotykało się z natychmiastową zemstą ze strony bałachowców. On i jego ludzie byli bezwzględni dla komisarzy politycznych i członków Czeka, których od razu rozstrzeliwano, bez wyroków sądów. Zupełnie inaczej postępowano natomiast ze zwykłymi żołnierzami sowieckimi. Setkami brano ich do niewoli i po dogłębnej weryfikacji wielu wciągano do formacji bałachowców. W opinii Karola Wędziagolskiego, polskiego polityka i działacza rosyjskich kół emigracyjnych, „do Bałachowicza idą ludzie na urok jego istnienia, na urok postaci jego oficerów, z których wielu jest w swojej przeszłości mniejszymi Bałachowiczami, wodzami i watażkami. Trzymają się mocno w klubach rozbójniczo-rycerskich tradycji, które zowią się partyzantką. […] Przypatrując się blisko żołnierzom, stwierdza się, iż są to wyborowi na wytrzymałość, na awanturniczą energię ludzie, którzy są dalece we krwi skąpani, pogardzający przeto i swoim życiem”.
Bałachowcy uwielbiali swojego dowódcę. Żołnierze zwracali się do niego po prostu „baćka” lub „batka”, czyli ojciec, ojczulek. Z zachowanych wspomnień wynika, że generał z kolei podwładnych nazywał swoimi dziećmi. Starał się utrzymać dyscyplinę w jednostkach. Jeśli ktoś dopuścił się przewinienia względem ludności cywilnej, wymierzał mu sprawiedliwość. Przy czym wszystkich starał się traktować jednakowo.
W sierpniu 1920 roku, w czasie kontrofensywy znad Wieprza, gen. Bałachowicz otrzymał polecenie przejścia na Polesie i dalszego marszu na wschód. Na samą wieść o zbliżających się bałachowcach czerwonoarmiści uciekali w popłochu. Armia Czerwona ogłosiła nawet nagrodę w wysokości 3 mln rubli za głowę Bałachowicza
i 50 tys. za schwytanie któregokolwiek z jego żołnierzy.
Niespełnione marzenie
Jedną z najsłynniejszych akcji partyzantów „baćki” było zdobycie 27 września 1920 roku Pińska, gdzie stacjonowała komendantura sowieckiej 4 Armii. Gen. Bałachowicz wziął wówczas 3 tys. jeńców oraz zdobył 500 wozów taborowych, pociąg pancerny i pełne magazyny wojskowe. Z całego dowództwa 4 Armii udało się uciec jedynie szefowi sztabu.
W październiku 1920 roku Ochotnicza Sprzymierzona Armia dowiedziała się o zawieszeniu broni. Generał i większość jego żołnierzy marzyli o utworzeniu za wschodnią granicą Polski niezależnego państwa, a nawet o odbiciu Moskwy z rąk bolszewików. Bałachowicz, mając poparcie i ciche przyzwolenie Piłsudskiego, który optował za koncepcją federacji niepodległych państw na wschodniej granicy Polski, tworzących strefę buforową między krajem i sowiecką Rosją, zaczął przygotowywać wyprawę wyzwoleńczą na tereny zachodniej Białorusi, za strefę demarkacyjną.
5 listopada 1920 roku prawie 20 tys. zaprawionych w boju bałachowców przekroczyło linię frontu i uderzyło na pozycje bolszewików. W wyniku szybkich rajdów kawaleryjskich wojska atamana zajmowały coraz większe tereny. Gdy 10 listopada gen. Bułak-Bałachowicz zdobył Mozyrz, ogłosił niepodległość Białorusi i powołał rząd Republiki Białoruskiej. Sam obwołał się głównodowodzącym Narodowej Armii Ludowej. Liczył na zryw powstańczy społeczeństwa i wybuch uczuć patriotycznych miejscowej ludności. Ci natomiast byli wyczerpani latami wojen lub nie mieli jeszcze rozbudzonego poczucia odrębności narodowej.
Po pierwszych sukcesach militarnych bałachowców wojska sowieckie okrzepły i przeszły do kontrofensywy. Oddziały partyzantów generała, pozbawione zaopatrzenia i odwodów, były spychane w stronę granicy polskiej. Bułak-Bałachowicz przekroczył ją 28 listopada 1920 roku i wraz ze swoimi żołnierzami został internowany. Na terenie Białorusi do 1925 roku trwały walki z bolszewikami prowadzone przez parutysięczną partyzantkę niepodległościową Zielonego Dębu.
Tajemniczy zamach
Stanisław Bułak-Bałachowicz osiedlił się w Polsce na terenie Białowieży, a jego partyzantom przyznano polskie obywatelstwo. Generał otworzył tartak i założył gospodarstwo leśne, gdzie zatrudnił około 1000 swoich byłych żołnierzy. Bolszewicy domagali się wydania Bałachowicza i jego oficerów przez stronę polską. Komunistyczne grupy dywersyjne próbowały dokonać na niego zamachu. W trakcie jednego z nich, w 1923 roku, zginął brat Stanisława.
Polskie władze nigdy nie zweryfikowały stopnia wojskowego Bałachowicza, choć w okresie dwudziestolecia międzywojennego występował on w mundurze generała brygady WP. W trakcie kampanii 1939 roku zorganizował ochotniczy oddział kawalerii, biorący udział w obronie Warszawy, którym dowodził. Po klęsce wrześniowej zaczął tworzyć konspiracyjną Konfederację Wojskową. Zginął w trakcie próby aresztowania przez gestapo 10 maja 1940 roku w Warszawie. Wśród historyków istnieje hipoteza, że za śmiercią generała stało NKWD, które w tym okresie bardzo blisko współpracowało z Niemcami. Nie wiadomo, gdzie został pochowany. Jego symboliczny grób znajduje się na warszawskich Powązkach.
autor zdjęć: NAC