Coraz więcej państw postrzega kosmos jako kolejną arenę zmagań, równie ważną jak ląd, morza czy przestrzeń powietrzna.
Jednym z nieodłącznych aspektów zimnej wojny była próba militaryzacji kosmosu. W chwili gdy na orbicie pojawiły się pierwsze sztuczne satelity, zarówno USA, jak i ZSRR rozpoczęły programy budowy broni przeciwsatelitarnej. Po zakończeniu zimnej wojny niszczenie, oślepianie oraz zakłócanie satelitów szpiegowskich, komunikacyjnych i nawigacyjnych przeciwnika nigdy nie zniknęło z agendy działań operacyjnych sił zbrojnych Rosji oraz USA. W ostatniej dekadzie do gry włączyły się Chiny, również demonstrując zdolność do prowadzenia działań przeciwsatelitarnych.
Pierwsze kroki
Badania nad bronią przeciwsatelitarną jako pierwsze rozpoczęły Stany Zjednoczone pod koniec lat pięćdziesiątych XX wieku. Była to bezpośrednia reakcja na umieszczenie przez ZSRR na niskiej orbicie okołoziemskiej sputnika – pierwszego sztucznego satelity. Podczas początkowych prób związanych z programami sił powietrznych „Bold Orion” oraz „High Virgo” skupiono się na opracowaniu pocisku balistycznego wystrzeliwanego z powietrza i uzbrojonego w głowicę atomową. Miał być wynoszony przez bombowiec odrzutowy na odpowiedni pułap i po wystrzeleniu zmierzać w kierunku wrogiego satelity. Celność nie była tutaj ważna – wystarczyło, że satelita znalazł się w promieniu wybuchu atomowego. W trakcie jednej z prób, przeprowadzonej w 1959 roku, pocisk osiągnął pułap 251 km i minął satelitę w odległości 6,4 km, co było dużym sukcesem.
Na początku lat sześćdziesiątych Pentagon brał pod uwagę możliwość podjęcia przez ZSRR orbitalnego ataku jądrowego z użyciem satelitów przenoszących głowice atomowe. Odpowiedzią miały być startujące z ziemi i uzbrojone w głowice atomowe pociski balistyczne mogące osiągać pułap, na jakim operują satelity. W maju 1963 roku pocisk typu Zeus-B przechwycił umieszczony na wysokości 370 km człon rakiety nośnej. W kolejnych latach zeusy zastąpiono nowymi pociskami Thor, zdolnymi do osiągnięcia wysokości 1300 km. W 1962 roku przeprowadzono serię próbnych eksplozji atomowych na dużych wysokościach w ramach programu „Starfish Prime”. Chociaż tego nie planowano, podczas jednej z prób impuls elektromagnetyczny wyłączył z użycia 1/3 amerykańskich satelitów.
W 1975 roku program skasowano, aby kilka lat później powrócić do idei niszczenia satelitów przenoszonymi przez myśliwce pociskami kierowanymi. Opracowano pocisk ASM-135 dla myśliwców F-15. W latach 1984–1986 przeprowadzono pięć testów tych pocisków.
Gambit polityczny
W marcu 1983 roku prezydent Ronald Reagan ogłosił plan tzw. strategicznej inicjatywy obronnej (Strategic Defense Initiative – SDI). Zakładał on budowę naziemnych i orbitalnych systemów przystosowanych do neutralizacji sowieckich międzykontynentalnych pocisków balistycznych w chwili odpalenia ich na cele w USA. Przeciwnicy polityki Reagana nazwali program SDI mianem gwiezdnych wojen. Zakładał on budowę wielu systemów bojowych, takich jak satelity przenoszące ładunki kinetyczne do niszczenia pocisków balistycznych czy uzbrojone w potężne lasery.
Większość z ambitnych koncepcji programu SDI nie została zrealizowana. Był to bowiem raczej gambit polityczny obliczony na wciągnięcie ZSRR w kolejny śmiertelny dla systemu komunistycznego wysiłek zbrojeniowy, który przyczynił się do jego upadku ekonomicznego. SDI dał jednak podwaliny koncepcyjne i technologiczne dla amerykańskiej tarczy antyrakietowej i współczesnego systemu pocisków antybalistycznych SM-3. Obecnie jest to teoretycznie jedyny amerykański system operacyjny przeznaczony do prowadzenia działań przeciwsatelitarnych.
ZSRR badania nad orbitalnymi systemami przeciwsatelitarnymi rozpoczął w latach sześćdziesiątych. IS (istriebitiel sputnikow) składał się z rakiety wynoszącej i bojowego pojazdu orbitalnego. Po wyniesieniu w pobliże wrogiego satelity pojazd miał się do niego zbliżyć i odpalić w jego kierunku szrapnele, które siłą kinetyczną niszczyłyby satelitę. IS był testowany w kosmosie kilkukrotnie w latach 1962–1982.
W 1980 roku rozpoczęto testy zmodyfikowanego systemu, IS-M, przystosowanego do atakowania satelitów na wysokości do 2 tys. km. Jego wadą było to, że mógł to robić jedynie na niskiej orbicie okołoziemskiej (200–2000 km), a pojazd bojowy musiał wykonać przynajmniej dwa okrążenia Ziemi, aby zbliżyć się do danego celu. Zajmowało to od trzech do pięciu godzin. Prace nad kolejną wersją systemu trwały do 1993 roku, kiedy cały program został skasowany. W połowie lat osiemdziesiątych Rosjanie rozpoczęli prace nad systemem Naryad. Jego trzonem był pocisk balistyczny UR-100NU, wyposażony w zmodyfikowaną głowicę manewrującą zdolną do wyniesienia na wysokość 40 tys. km kilku pojazdów bojowych. Te zaś miały mieć możliwość niezależnego atakowania wybranych satelitów.
W 1984 roku, w odpowiedzi na amerykańskie testy pocisku ASM-135, ruszył program „Kontakt”. Jego celem było opracowanie przeciwsatelitarnego pocisku kierowanego mogącego niszczyć cele na wysokości od 600 do 1500 km. Dziesięciometrowej długości pocisk, opracowywany przez biuro konstrukcyjne Vympel, miał być przenoszony przez myśliwce MiG-31D. Namierzanie celów zapewniłby radar naziemny 20Zh6 Krona oraz lokalizator laserowy 0Zh6. Program ten jednak nigdy nie wszedł w fazę testów i został skasowany w 1989 roku.
W latach siedemdziesiątych w ZSRR pracowano też nad silnymi laserami naziemnymi. Podczas testów były one w stanie „oślepiać” (chociaż tymczasowo) amerykańskie satelity szpiegowskie. W 1981 roku rozpoczął się z kolei ambitny program nazwany „Sokół-Eszelon”, zakładający budowę laserowej broni przeciwsatelitarnej. Laser miał być przenoszony przez samolot Beriew A-60 (zmodyfikowany transportowy Ił-76) z zamontowaną w dziobie głowicą celowniczą. Pierwszy prototyp A-60 powstał w 1983 roku, a drugi – w roku 1991. W latach dziewięćdziesiątych program zamrożono.
Wówczas to, zarówno w Rosji, jak i w USA, badania nad bronią przeciwsatelitarną ograniczono do minimum, chociaż oczywiście nigdy z nich do końca nie zrezygnowano. Doszło jednak do szybkiego rozwoju technologii nawigacji satelitarnej i naprowadzania uzbrojenia na bazie sygnału satelitów amerykańskiego systemu GPS. Oprócz satelitów zwiadowczych oraz wczesnego ostrzegania kolejnych generacji coraz większą rolę zaczęły odgrywać satelity zapewniające łączność wojskową na bardzo wysokich częstotliwościach. Współcześnie satelity są celami o wiele bardziej newralgicznymi niż w latach zimnej wojny. Przez wiele państw kosmos zaczął być więc postrzegany jako kolejna arena zmagań, równie ważna jak morza czy przestrzeń powietrzna.
Chińskie próby
W latach dziewięćdziesiątych oraz po 2000 roku w Chinach nastąpił szybki rozwój technologii rakietowej oraz kosmicznej. Zwiększanie zasięgu tamtejszych międzykontynentalnych pocisków balistycznych oraz budowa kosmicznych rakiet nośnych otworzyły drogę do opracowania pierwszych technologii przeciwsatelitarnych.
Testy pierwszego pocisku przeciwsatelitarnego, oznaczonego przez amerykański wywiad jako SC-19, Chiny rozpoczęły w latach 2005–2006. Trzeci test odbył się 11 stycznia 2007 roku, gdy za pomocą pocisku wystrzelonego z mobilnej, kołowej wyrzutni rakietowej Chiny zestrzeliły własnego, niedziałającego satelitę pogodowego FY-1C. Eksplozja utworzyła największe w historii skupisko szczątków kosmicznych: przynajmniej 2317 odłamków rejestrowalnych (wielkości od piłki golfowej do większej) oraz około 150 tys. drobniejszych. Wszystkie będą spadać na Ziemię przynajmniej do 2030 roku. W kwietniu 2011 roku szczątki satelity przeszły niebezpiecznie blisko międzynarodowej stacji kosmicznej, podobnie było w styczniu 2012 roku. Chiński test zaalarmował wówczas zarówno USA, jak i Rosję. Kolejne dwie próby rakiet SC-19 odbyły się w 2010 oraz 2013 roku.
W maju 2013 roku Chiny przeprowadziły test rakiety suborbitalnej, która oficjalnie przenosiła naukowe urządzenia badawcze. Głowica osiągnęła blisko 30 tys. km, czyli dotarła prawie do orbity geostacjonarnej. W jej zasięgu znalazła się średnia orbita okołoziemska, na której operują satelity amerykańskiego systemu GPS (20,2 tys. km) oraz rosyjskiego GLONASS (19,1 tys. km). Prawdopodobnie była to pierwsza próba nowego chińskiego naziemnego systemu przeciwsatelitarnego opartego na pociskach z rodziny DN (Dong Neng). Oficjalnie są one antybalistyczne – do zwalczania międzykontynentalnych pocisków balistycznych. W rzeczywistości ich zasięg oraz możliwości operacyjne pozwalają na wykorzystanie w roli broni przeciwsatelitarnej. W lipcu 2014 roku Chiny przeprowadziły kolejny test pocisku DN-3, a najnowszy miał miejsce 30 października 2015 roku.
Zachodni analitycy szacują, że od 2005 roku Chiny przeprowadziły już osiem testów, które z powodzeniem można określić jako próby pocisków przeciwsatelitarnych. Oprócz tego badają możliwość budowy orbitalnej broni przeciwsatelitarnej oraz wymierzonych w satelity naziemnych systemów zakłócania elektronicznego i laserowego.
Powrót do gry
W 2003 roku pojawiły się pierwsze informacje o tym, że Rosja reaktywowała program „Sokół-Eszelon”. W 2009 roku wykorzystano samolot A-60 w teście polegającym na oświetleniu promieniem lasera japońskiego satelity Ajisai, orbitującego na pułapie 1500 km. Laser pokładowy A-60 ma prawdopodobnie służyć raczej do oślepiania czujników pokładowych satelitów, a nie do ich fizycznego niszczenia. W 2012 roku oficjalnie potwierdzono testy samolotów A-60, które w przyszłości mogą znaleźć się w uzbrojeniu kosmicznych sił obronnych Rosji.
W sierpniu 2009 roku tamtejsze siły powietrzne ogłosiły również powrót do programu „Kontakt” – budowy pocisku przeciwsatelitarnego przenoszonego przez myśliwce MiG-31D. W maju 2010 roku pojawiły się kolejne, półoficjalne doniesienia o tym, że Rosja opracowuje całkowicie nowy system pocisków kierowanych mogących niszczyć potencjalne cele w kosmosie.
Kolejny rosyjski program – eksperymentalny projekt „Nudol” – zakłada budowę nowego, wystrzeliwanego z ziemi pocisku przeciwsatelitarnego. Prawdopodobnie pierwszy udany test przeprowadzono 18 listopada 2015 roku. Jak na razie, cały program jest owiany tajemnicą i nie wiadomo, jakie są możliwości pocisku. Być może jest on opracowywany w ramach programu modernizacji rosyjskich systemów obrony antybalistycznej. Można założyć, że będzie wystrzeliwany z mobilnych wyrzutni lądowych.
W latach 2013–2014 zanotowano z kolei tajemnicze działania rosyjskie na niskiej orbicie okołoziemskiej. Rosja umieściła wówczas na niej trzy małe satelity wojskowe, a czwarty – na orbicie geostacjonarnej. Satelita bardzo często zmieniał pozycję, dwukrotnie zbliżając się do rosyjskich satelitów, a za trzecim razem do komercyjnego satelity komunikacyjnego systemu Intelsat.
21 lutego 2008 roku Stany Zjednoczone przeprowadziły operację „Burnt Frost”. Krążownik rakietowy USS „Lake Erie” za pomocą pocisku kierowanego RIM-161 Standard Missile 3 zniszczył uszkodzonego i spadającego już na Ziemię amerykańskiego satelitę USA 193. Znajdujący się w głowicy SM-3 lekki pocisk egzosferyczny zniszczył satelitę na wysokości 247 km. Oficjalnie celem operacji było zapobieżenie upadku na Ziemię satelity, który miał na pokładzie 400-litrowy zbiornik toksycznego paliwa – hydrazyny. Jednakże prawdopodobieństwo, że zbiornik przetrwa wejście w atmosferę i zaszkodzi w jakikolwiek sposób środowisku lub ludziom na ziemi, był bliski zeru. W rzeczywistości kosztująca 10 mln dolarów operacja była świetną okazją dla Stanów Zjednoczonych, aby przetestować możliwości systemu rakietowego SM-3 jako broni przeciwsatelitarnej. W operacji użyto pocisku w wersji Block IA, ale z wyłączonym trzecim członem rakietowym.
Chociaż dane na temat pułapu operacyjnego SM-3 nie są jawne, szacuje się, że pocisk używający wszystkich trzech członów rakietowych może wznieść się najwyżej na wysokość 600 km, czyli do dolnej granicy niskiej orbity okołoziemskiej. Opracowywana wspólnie z Japonią wersja Block IIA będzie mogła osiągnąć pułap od 1450 do 2400 km, czyli że w jej zasięgu znajdzie się praktycznie cała niska orbita oraz blisko 100 chińskich i rosyjskich satelitów. W ciągu dwóch lat pociski SM-3 Block IIA mają znaleźć się w uzbrojeniu morskiego i lądowego systemu bojowego AEGIS, będącego elementem amerykańskiej tarczy antyrakietowej. SM-3 to flagowy przykład tego, że pociski antybalistyczne zaprojektowane do przechwytywania pocisków balistycznych w ich szczytowej fazie lotu łatwo mogą być zmodyfikowane do niszczenia satelitów operujących na niskiej orbicie okołoziemskiej.
Priorytety obrony kosmicznej
W ostatnich latach Stany Zjednoczone coraz większą wagę przywiązują do kontrolowania tego, co dzieje się w przestrzeni kosmicznej. Dostrzegają też zagrożenie płynące z rozwoju systemów przeciwsatelitarnych przez Chiny i Rosję. Po latach zastoju tzw. obrona kosmiczna ma coraz większy priorytet i rocznie dostaje kilkumiliardowe fundusze z budżetu Pentagonu. W lipcu 2014 roku Lockheed Martin otrzymał kontrakt na budowę systemu nazwanego „Space Fence”. Ma to być potężny radar działający w paśmie S, umiejscowiony na atolu Kwajalein na Wyspach Marshalla, który prawdopodobnie rozpocznie działanie w 2019 roku. Pozwoli on na śledzenie tysięcy obiektów znajdujących się na orbicie okołoziemskiej – od satelitów po tzw. kosmiczne śmieci wielkości 10 cm.
Również w lipcu 2014 roku siły powietrzne umieściły na orbicie geostacjonarnej dwa satelity w ramach programu kosmicznego wczesnego ostrzegania (Generic Security Service Application Program Interface – GSSAP). Najważniejszym ich zadaniem jest obserwacja innych satelitów i rejestracja ich aktywności. Są one bardzo mobilne – łatwo można zmieniać ich pozycję i rejon działania.
1 lutego 2016 roku powołano specjalną kosmiczną grupę operacyjną (Space Mission Force – SMF) w 50 Skrzydle Kosmicznym, stacjonującym w bazie sił powietrznych Schriever w Kolorado. Będzie się ona składała z czterech dywizjonów i 352 osób personelu. Głównym jej zadaniem będą całodobowa kontrola amerykańskich satelitów wojskowych i nadzór nad nimi, a także nad satelitami systemu GPS oraz komercyjnymi. Dwie kolejne grupy SMF mają zostać utworzone w tym roku w bazach Peterson oraz Buckley.
autor zdjęć: NASA