Użycie broni masowego rażenia przez terrorystów to najczarniejszy, ale i najmniej prawdopodobny scenariusz, jaki mógłby się wydarzyć w czasie Euro 2016. Francuskie władze przygotowywały się jednak i na taką ewentualność.
W przededniu ceremonii otwarcia Euro 2016 francuskie władze zintensyfikowały działania mające na celu zminimalizowanie zagrożenia ze strony islamskich komórek terrorystycznych działających we Francji i krajach ościennych. Nadrzędną sprawą jest teraz zapewnienie bezpieczeństwa podczas zbliżającego się turnieju. Przyjęte środki ostrożności dorównują tym, które zastosowały brytyjskie władze podczas Letnich Igrzysk Olimpijskich w Londynie w 2012 roku.
Jest to jak najbardziej uzasadnione, wziąwszy pod uwagę, że nad Sekwaną działa co najmniej kilkanaście komórek terrorystycznych powiązanych ideologicznie z Al-Kaidą i tzw. Państwem Islamskim (IS), dysponujących środkami i możliwościami do przeprowadzenia zamachów na dużą skalę. Część ich członków brała udział w konfliktach zbrojnych w Syrii oraz północnym Iraku po stronie IS i Frontu al-Nusra, ma też doświadczenie w posługiwaniu się bronią strzelecką i lekką, a także w konstruowaniu nasobnych ładunków wybuchowych, tzw. pasów szahida, oraz improwizowanych urządzeń wybuchowych (IED). O skali zagrożenia niech świadczy również fakt, że od 2012 roku na obszary, na których operują islamskie organizacje terrorystyczne, wyjechało co najmniej 1700 Francuzów.
Dmuchając na zimne
Francja po raz trzeci (poprzednie turnieje odbyły się w 1960 i 1984 roku) będzie gościć najlepsze reprezentacje narodowe, które zmierzą się w walce o prymat na Starym Kontynencie. Pierwszy raz w historii UEFA, w porozumieniu z narodowymi federacjami, zdecydowała, że w turnieju finałowym wezmą udział 24 reprezentacje, a nie 16, jak dotychczas. Sprawia to, że w czasie francuskiego Euro zostanie rozegranych więcej spotkań, liczba miast gospodarzy wzrośnie do dziewięciu, na trybunach dziesięciu stadionów zasiądzie większa liczba widzów, a sam czas turnieju zostanie wydłużony do miesiąca.
Zarówno władze, jak i francuska federacja piłkarska mają doświadczenie w organizacji imprezy sportowej tej rangi, jednak w odróżnieniu od zmagań o Puchar Świata w 1998 roku teraz istnieje realne zagrożenie atakami terrorystycznymi na obiekty sportowe, strefy kibica i infrastrukturę komunikacyjną francuskich metropolii. Możliwości zamachu, łącznie z uderzeniami o charakterze symultanicznym, nie wykluczają zarówno władze francuskie, jak i Jacques Lambert, dyrektor organizacyjny Euro 2016 z ramienia francuskiego związku piłki nożnej. Również UEFA zdaje się w pełni doceniać powagę sytuacji, czego przykładem są docierające od kilku miesięcy z Nyonu sygnały o możliwości przekładania poszczególnych meczów, jak również ich rozgrywania bez udziału publiczności. Takie rozwiązanie bez wątpienia byłoby propagandowym sukcesem Al-Kaidy i IS, nie mniejszym niż same ataki bezpośrednie. Wymusiłoby też na organizatorach wiele zmian, począwszy od modyfikacji terminarza rozgrywek, na zwrocie pieniędzy za bilety kończąc. Taka decyzja miałaby również kolosalne znaczenie dla samego wizerunku Euro 2016, a także innych turniejów organizowanych pod auspicjami UEFA, takich jak Liga Mistrzów i Liga Europy. Szczególnie dotkliwe byłyby konsekwencje finansowe, łącznie z możliwością wycofania się strategicznych sponsorów.
Długotrwały stan wyjątkowy
Po listopadowych zamachach francuskie władze zdecydowały o wdrożeniu wielu środków służących zminimalizowaniu zagrożenia przeprowadzeniem kolejnego dużego ataku terrorystycznego na terytorium kraju. Zmiany legislacyjno-administracyjne i plany organizacyjne mają w pierwszej kolejności zapewnić ochronę życia i zdrowia obywateli Francji i gości zagranicznych. Podjęte działania są obliczone na zademonstrowanie skuteczności państwa i jego instytucji odpowiedzialnych za bezpieczeństwo wewnętrzne.
Pierwszą decyzją administracyjną po listopadowych zamachach było wprowadzenie najwyższego (szkarłatnego) alarmu w ramach systemu antyterrorystycznego Vigipirate, co skutkowało m.in. wysłaniem na ulice francuskich miast 10 tys. żołnierzy pełniących służbę patrolową razem z funkcjonariuszami policji. Równolegle zdecydowano się, po raz pierwszy od 2005 roku, na wprowadzenie na trzy miesiące stanu wyjątkowego na terytorium całej Francji oraz podjęcie szerokiej ofensywy dyplomatycznej na forum Unii Europejskiej, co skutkowało uruchomieniem pierwszy raz w historii tzw. klauzuli wzajemnej obrony w ramach artykułu 42.7 „Traktatu o Unii Europejskiej”.
26 lutego 2016 roku, na wniosek prezydenta François Hollande’a i premiera Manuela Vallsa, francuski parlament przedłużył stan wyjątkowy o kolejne trzy miesiące, do 26 maja 2016 roku. Decyzja ta spotkała się z krytyką ze strony krajowych i międzynarodowych organizacji pozarządowych, m.in. Amnesty International i Human Rights Watch, zajmujących się ochroną praw człowieka i swobód obywatelskich. Krytycznie wypowiedział się w tej sprawie również sekretarz generalny Rady Europy Thorbjørn Jagland, który w wysłanym pod koniec stycznia 2016 roku liście do prezydenta François Hollande’a wskazał na zagrożenia dla demokratycznego systemu ochrony praw człowieka i swobód obywatelskich, mogące wynikać z szerokich prerogatyw przyznanych władzy wykonawczej w czasie trwania stanu wyjątkowego.
Implementowana przez Zgromadzenie Narodowe Francji instytucja prawa wewnętrznego, jaką jest stan wyjątkowy, była w pierwszej kolejności skierowana do francuskich służb specjalnych i policji, które zyskały wiele uprawień umożliwiających im skuteczniejsze zwalczanie islamskiego ekstremizmu. Drugim elementem angażującym izbę niższą francuskiego parlamentu było przegłosowanie rządowego projektu wpisania do konstytucji instytucji stanu wyjątkowego, ogłaszanego w razie zaistnienia zagrożenia terrorystycznego. Taki stan nadzwyczajny miałby obowiązywać maksymalnie przez cztery miesiące, z możliwością ponownego przedłużenia na wniosek egzekutywy.
Wywołało to po raz kolejny protest ze strony organizacji pozarządowych, alarmujących o postępującej omnipotencji państwa w sferze bezpieczeństwa publicznego. Protesty wzmogły się po upublicznieniu przez francuskie ministerstwo spraw wewnętrznych informacji, że w pierwszych trzech miesiącach obowiązywania stanu wyjątkowego policja i służby specjalne przeszukały w całym kraju prawie 4 tys. mieszkań. Zatrzymano 500 osób, a 328 objęto aresztem domowym. Dodatkowo 20 kwietnia 2016 roku na antenie radia France Info premier Valls zadeklarował – powołując się na prośbę ministra spraw wewnętrznych Bernarda Cazeneuve’a – wydłużenie stanu wyjątkowego o kolejne trzy miesiące, co umożliwiłoby objęcie nim zarówno Euro 2016, jak i zaplanowany na lipiec wyścig kolarski Tour de France.
Czarne scenariusze
Drugim filarem aktywności władz francuskich były działania o charakterze organizacyjnym, służące wzmocnieniu potencjału ochronnego. Bezpośrednio po zamachach na redakcję pisma „Charlie Hebdo” premier poinformował społeczeństwo o zwiększeniu o 3680 liczby funkcjonariuszy wydziałów antyterrorystycznych policji i służb specjalnych.
Równolegle do zwiększenia potencjału kadrowego Paryż przygotowuje się do działań mających charakter post factum, a więc akcji ratunkowych po ataku terrorystycznym. Na przełomie marca i kwietnia 2016 roku odbyła się seria ćwiczeń, przede wszystkim poza Paryżem, który w porównaniu z innymi miastami francuskimi jest bardzo dobrze przygotowany do prowadzenia operacji zarówno antyterrorystycznych, jak i ratunkowych. Ćwiczenia z udziałem policji, jednostek antyterrorystycznych żandarmerii narodowej, służb medycznych i straży pożarnej miały miejsce w Saint-Etienne, Nimes i Bordeaux. W każdych wzięło udział kilkuset członków służb ratowniczych oraz od kilkudziesięciu do nawet kilkuset statystów odgrywających rolę ofiar symulowanego zamachu.
Maksymalny realizm ćwiczonej akcji ratunkowej jest o tyle ważny, że z informacji władz miejskich Bordeaux wynika, że w strefie kibica na centralnym placu miasta rozgrywki będzie obserwowało średnio 60 tys. osób, a w wypadku meczów reprezentacji Francji liczba ta może ulec nawet podwojeniu. Scenariusz w Bordeaux zakładał otwarcie ognia przez uzbrojonych w broń automatyczną napastników, następnie detonację pasów szahida, tak jak w rzeczywistości się stało podczas listopadowych zamachów w Paryżu. Innym elementem ćwiczeń był atak na obiekt sportowy, w którym wykorzystano jedną z aren zbliżającego się turnieju na Stade Geoffroy-Guichard w Saint-Etienne i zaangażowano 450 statystów w roli ofiar.
Pełna gotowość
W razie konieczności prowadzenia operacji antyterrorystycznych, np. typu hostage rescue, ten ciężar spadnie na cztery kluczowe jednostki francuskiej policji i żandarmerii: RAID, BRI, GIPN i GIGN. Wszystkie one mają niebagatelne doświadczenie, czego potwierdzeniem są działania podczas styczniowych i listopadowych zamachów w Paryżu. Francuskie ministerstwo spraw wewnętrznych zdecydowało się również doposażyć w broń i sprzęt wszystkie te jednostki, ale w największym stopniu RAID, która odpowiada za 21 departamentów Paryża, czyli jeden z najgęściej zaludnionych obszarów Francji. Na początku kwietnia 2016 roku resort spraw wewnętrznych podpisał z producentem bezzałogowych statków powietrznych Aeraccess kontakt na zakup minidronów o wadze do 2 kg, które będą wykorzystywane przez techników RAID do obserwacji z powietrza terenów wokół stadionów i w strefach kibica.
Francuskie władze przygotowują się również na zagrożenia o charakterze niekonwencjonalnym, a więc możliwość użycia broni masowego rażenia, przede wszystkim chemicznej w postaci gazów bojowych, np. sarinu lub VX. Scenariusz takiego ataku przetrenowano w Nimes, położonym pomiędzy Marsylią i Tuluzą, czyli dwoma miastami gospodarzami zbliżającego się turnieju. Ćwiczenia w 150-tysięcznym mieście w dużej mierze były oparte na założeniu, że dokonano ataku chemicznego w środkach komunikacji miejskiej. Do takiej sytuacji doszło w 1995 roku, kiedy to członkowie japońskiej sekty Najwyższa Prawda rozpylili w tokijskim metrze sarin. Tak więc w tym wypadku Francuzi również skorzystali z doświadczeń z przeszłości.
Potencjalny atak z użyciem broni chemicznej wymusiłby jednocześnie sięgnięcie po zasoby będące w wyposażeniu francuskich sił zbrojnych, w tym wypadku po jednostki NRBC (Nucléaire, Radiologique, Biologique et Chimique) francuskiej armii. To oczywiście nie nastręcza żadnego problemu, gdy weźmie się pod uwagę status Francji jako mocarstwa atomowego mającego wystarczające zasoby, by wyeliminować zagrożenia wynikające z użycia broni masowego rażenia. Jest to jednocześnie najczarniejszy i najmniej prawdopodobny scenariusz ataku, co nie zmienia jednak faktu, że poważnie rozważny przez francuskie władze podczas zbliżającego się Euro 2016.