Gdy w 1949 roku podpisywano w Waszyngtonie traktat założycielski, chyba nikt sobie nie wyobrażał, że NATO nie tylko przetrwa tak długo, lecz też przyjmie w swe szeregi dawnych wrogów.
Atmosfera drugiej połowy lat czterdziestych XX wieku do pewnego stopnia była podobna do obecnej. Świat transatlantycki obawiał się narastającego zagrożenia ze strony nieprzewidywalnej Moskwy, która przejawiała tendencje ekspansjonistyczne, podczas gdy Europa Zachodnia pozostawała w nieładzie i niepewności. Na południu Grecja zmagała się z wojną domową, a na północy Wielka Brytania coraz śmielej odrzucała europejskie koncepcje integracji politycznej i gospodarczej. Stany Zjednoczone, chociaż obecne militarnie na Starym Kontynencie, zastanawiały się, czy powrót do pewnej formy izolacjonizmu nie jest najlepszym rozwiązaniem. Jednocześnie państwa zachodnioeuropejskie liczyły na to, że to Waszyngton weźmie na siebie ciężar obrony przed zagrożeniem ze strony Związku Sowieckiego i rozmieści na wschodniej flance, wówczas przebiegającej na Renie, znaczne siły wojskowe. Bez nich, jak stwierdził wówczas francuski premier Henri Queuille, jakakolwiek późniejsza próba odsieczy byłaby co najwyżej „wyzwalaniem trupa”.
Niekorzystny rozwój sytuacji międzynarodowej, przede wszystkim kryzys spowodowany blokadą Berlina Zachodniego, trwającą od czerwca 1948 do maja 1949 roku, a także zakończenie kampanii wyborczej w Stanach Zjednoczonych, wpłynął pozytywnie na żmudny proces negocjacji w sprawie powołania wspólnoty transatlantyckiej. Amerykanie byli skorzy do porozumienia, a przynajmniej nie musieli już przedłużać rozmów, tak jak jeszcze kilka miesięcy wcześniej. Mimo to delegacja amerykańska nie zamierzała się godzić na zbyt wiele. Osiągnięcia porozumienia nie ułatwiała delegacja francuska, która z ambicjonalnych powodów starała się narzucać jej swoje warunki.
Rozmowy toczyły się mimo sprzeciwu Sowietów, którzy ostrzegli, że powoływany sojusz euroatlantycki stanowi „instrument do realizowania imperialistycznych celów sił Anglosasów”. Według Moskwy traktat waszyngtoński był wymierzony w cały blok wschodni, a także pozostawał w sprzeczności z „Kartą Narodów Zjednoczonych” oraz umowami dwustronnymi. Negocjacje jednak kontynuowano. Ostatecznie projekt końcowy dokumentu, podpisanego 4 kwietnia 1949 roku, stanowił wyraźny kompromis między oczekiwaniami Europejczyków a stanowiskiem sceptycznego Kongresu, który, chcąc zachować swoje kompetencje, nie zgodziłby się ratyfikować traktatu automatycznie angażującego militarnie Stany Zjednoczone w konflikt zbrojny.
Wykuwanie celów
Powołanie NATO w 1949 roku pozwoliło przez cały okres zimnej wojny skutecznie realizować trzy cele strategiczne – utrzymać Amerykanów w Europie, uniknąć zagrożenia ze strony Niemiec, a także zatrzymać Związek Sowiecki na wschód od Renu. W ciągu zaledwie roku NATO stało się faktycznie organizacją międzynarodową. Był to efekt wybuchu wojny na Półwyspie Koreańskim w czerwcu 1950 roku, która przez państwa sojuszu została odebrana jako preludium do sowieckiej agresji na Europę Zachodnią.
W 1951 roku utworzono stanowisko głównodowodzącego siłami NATO, którym został amerykański bohater wojenny gen. Dwight D. Eisenhower. Nieco później powstało stanowisko sekretarza generalnego, a także rozpoczęto proces instytucjonalizacji, a więc przekształcania umowy międzypaństwowej w efektywną organizację, mającą własne instytucje i organy. Zasada, że głównodowodzący siłami NATO jest Amerykaninem, a jego zastępca, podobnie jak sekretarz generalny sojuszu, Europejczykiem, jest utrzymywana do dziś.
Proces formowania podstawowych granic obszaru traktatowego zakończył się w 1955 roku wraz z przyjęciem do NATO Niemiec Zachodnich z powstającą wówczas Bundeswehrą. W tym samym roku Związek Sowiecki, Albania, Bułgaria, Czechosłowacja, Niemcy Wschodnie, Węgry, Rumunia i Polska wzmocniły żelazną kurtynę, powołując Układ Warszawski. W długim okresie konsekwencje tego posunięcia były pozytywne, bo pozwoliły złagodzić zimnowojenne napięcie przez wyznaczenie linii wpływów Zachodu i Wschodu. NATO było już wtedy dojrzałym sojuszem polityczno-militarnym, nastawionym na solidarną obronę swoich członków, bez aspiracji do ekspansji i planów interwencji w sowieckiej strefie wpływów. Biernie przyglądano się m.in. pacyfikacji Węgier w 1956 roku i Czechosłowacji w 1968 roku.
To właśnie w okresie zimnej wojny NATO przekształciło się z sojuszu konwencjonalnego w jądrowo-konwencjonalny. Już w latach pięćdziesiątych na Starym Kontynencie pojawiły się pierwsze egzemplarze amerykańskiej broni nuklearnej. W latach sześćdziesiątych zaś powstały zasady, które obowiązują do tej pory: dzielenia odpowiedzialności politycznej i ryzyka oraz wpływania na kształtowanie polityki nuklearnej i wykorzystanie wyznaczonych do operacji w ramach NATO sił jądrowych Stanów Zjednoczonych. Na mocy porozumienia część państw członkowskich wydzieliła ze swoich sił zbrojnych środki przenoszenia (samoloty), a inne przyjęły na swoje terytorium amerykańskie bomby nuklearne. Trafiły one m.in. do: Kanady, Turcji, Grecji, a także państw, które magazynują je do dziś – Włoch, Holandii, Belgii i RFN-u. Wprowadzenie zasady współdzielenia miało także istotny wymiar polityczny – pozwoliło zneutralizować ambicje takich państw, jak RFN czy Włochy wejścia w posiadanie broni niekonwencjonalnej.
Szukanie tożsamości
Koniec zimnej wojny i upadek Związku Sowieckiego oznaczały zwycięstwo NATO i bloku zachodniego, ale pojawiło się pytanie o sens dalszego istnienia sojuszu w sytuacji, w której główny jego powód znikł. W tym okresie rozważano różne scenariusze – od rozwiązania NATO, przez gruntowną reformę, po włączenie Rosji do struktur organizacji. Sojusz szybko jednak odnalazł nowy cel. Jako pierwszy konieczność wyjścia poza jego granice postulował Niemiec Manfred Wörner, sekretarz generalny NATO w latach 1988–1994. Według niego sojusz powinien wybrać politykę zwiększania strefy stabilności w Europie Wschodniej. Przyjęcie nowej filozofii postulował również amerykański polityk Richard Lugar. Jak sam przyznał, „NATO musi albo wyjść poza dotychczasowy obszar albo wypadnie z geopolitycznej gry”.
W latach dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku testem sprawności w nowej sytuacji międzynarodowej był kryzys bałkański. Rozpad federalnej Jugosławii wymusił określone działania. Początkowo państwa europejskie – głównie Francja i Wielka Brytania – sprzeciwiały się planom uderzenia NATO na pozycje Serbów bośniackich. Zwiększało to bowiem ryzyko dla stacjonujących tam „błękitnych hełmów”, ale co więcej, tworzyło niebezpieczny precedens – NATO pierwszy raz w historii miałoby podjąć działania zbrojne w kraju trzecim, niebędącym członkiem NATO i niedokonującym agresji na państwo będące częścią sojuszu. W 1995 roku jednak granica została przekroczona – użyto sił powietrznych, a następnie rozmieszczono wojska lądowe. Pierwszy raz w historii NATO wyszło poza artykuł 5 traktatu waszyngtońskiego. Stworzono też nową kategorię operacji zbrojnych sojuszu – pozatraktatowych misji na całym świecie. Przekroczenie tej bariery psychologicznej sprawiło, że NATO łatwiej podjęło decyzję o agresji na Serbię w 1999 roku. Wymierzona w Serbów operacja „Allied Force” potwierdziła jego ambicje w pozimnowojennym świecie. Dwie względnie udane operacje poza granicami sojuszu sprawiły, że zaczął on postrzegać siebie już nie jako organizację zdolną do kolektywnej obrony, lecz istotnego gracza międzynarodowego, mającego prawo – a nawet obowiązek – interweniować niezależnie od geograficznych uwarunkowań.
Gdy w 2001 roku Stany Zjednoczone zaczęły przygotowywać się do wojny w Afganistanie, po atakach na Nowy Jork i Waszyngton, po których pierwszy raz odwołano się do artykułu 5 traktatu waszyngtońskiego, czymś naturalnym były dyskusje na temat ewentualnego udziału w operacji sił NATO. Nikt nie podnosił wtedy argumentu, że jest to wyjście poza granice sojuszu – problem ten został usunięty właśnie w wyniku wojny na Bałkanach. Operacje pozatraktatowe przestały być precedensem. NATO wzięło na siebie ciężar misji w Afganistanie, a także zaangażowało się w działania szkoleniowe w Iraku, antypirackie w Rogu Afryki i obaliło Muammara Kaddafiego w Libii.
Co dalej?
Obecnie NATO, liczące już 28 członków, nadal opiera się głównie na USA, których wkład w budżet organizacji wzrósł z około 50% w czasach zimnej wojny do około 75% obecnie. Różnica potencjałów była wyraźna podczas wojny w Kosowie w 1999 roku oraz kilka lat później w Afganistanie. Ówczesny sekretarz obrony Robert Gates przestrzegał kilka lat temu, że NATO może stać się „sojuszem dwóch prędkości”, w którym tylko pewne państwa są gotowe walczyć. Od tego czasu sytuacja się nie poprawiła. Za sprawą wojny w Afganistanie sojusz utracił część wiarygodności. Jednocześnie musiał przystosować się raz jeszcze do rzeczywistości – ewolucja bezpieczeństwa międzynarodowego wymaga zmagań z nowymi zagrożeniami, takimi jak broń masowego rażenia, międzynarodowy terroryzm, tlące się konflikty, zagrożenia teleinformatyczne, konflikty hybrydowe, wojny propagandowe, a także niekontrolowane migracje i rywalizacja o surowce energetyczne. Aż do agresji Rosji na Ukrainę często padało pytanie o przystawalność artykułu 5 traktatu waszyngtońskiego do współczesności. Mówiło się nawet, że zapis ten, traktujący o solidarnej obronie w razie agresji na któreś z państw członkowskich, powinien zostać zmodyfikowany tak, aby odnosił się także chociażby do ataku teleinformatycznego.
W wyniku uderzenia Rosji na Ukrainę i jej agresywnej polityki wobec Europy, NATO jest zmuszone powrócić do swojego zadania podstawowego, a więc ochrony obszaru traktatowego. Ten jednak wyraźnie się powiększył od czasu zakończenia zimnej wojny, podczas gdy dostępne siły i środki zostały istotnie ograniczone po 1991 roku. Jednocześnie, o ile w czasie zimnej wojny NATO zgodne było co do źródła zagrożenia, o tyle obecnie istnieją podziały. Europa Środkowo-Wschodnia zwraca uwagę na Rosję, tymczasem państwa południowe, takie jak Hiszpania, Francja, Włochy i Grecja, bardziej interesuje sytuacja w Afryce Północnej i na Bliskim Wschodzie. Istniejąca dychotomia interesów i percepcji może negatywnie wpływać na wartość sojuszu w nadchodzących latach.
Podczas szczytu w Newport w 2014 roku NATO przyjęło wiele decyzji mających uspokoić zagrożone państwa Europy Środkowo-Wschodniej stojące w obliczu rosyjskiej ekspansji. Szczyt w Warszawie ma zaś określić kształt i kierunek odbudowy utraconego po 1991 roku potencjału odstraszania i zdolności obronnych, co będzie wymagało długofalowego, strategicznego działania. W tym sensie szczyt w Warszawie może być najważniejszy, jaki NATO organizowało od czasu upadku muru berlińskiego.
autor zdjęć: US Army