Uczestnicy zawodów ratowniczo-taktycznych grup paramilitarnych udowodnili, że na polu walki potrafią działać jak prawdziwi żołnierze.
Na poligonie Wyższej Szkoły Oficerskiej Wojsk Lądowych we Wrocławiu zorganizowano pierwsze zawody medyczne dla grup paramilitarnych. Do dwudniowych zmagań przystąpiło dziewięć czteroosobowych drużyn z całego kraju – w sumie 36 zawodników. Tyle samo osób przygotowywało miejsca do rozgrywania konkurencji, czuwało nad bezpieczeństwem rywalizacji i oceniało wykonanie zadań. Wielu spośród sędziów i konsultantów imprezy miało za sobą lata służby w elitarnych jednostkach wojska i mogło się pochwalić doświadczeniami zdobytymi w misjach w Iraku czy Afganistanie. Głównym oceniającym zawodników był Krzysztof Pluta „Wir”, laureat Buzdygana „Polski Zbrojnej” i do niedawna operator-ratownik Jednostki Wojskowej Komandosów z Lublińca.
Sprawdzanie umiejętności poszczególnych ekip odbywało się na dwóch około trzykilometrowych pętlach taktycznych. Oprócz zadań z zakresu medycyny pola walki, takich jak opatrywanie rannych, ewakuowanie ich z rejonu walk czy udzielanie pomocy kobietom i dzieciom poszkodowanym w czasie konfliktu zbrojnego, przygotowano też konkurencje typowo taktyczne. Uczestnicy m.in. składali i rozkładali na czas różne rodzaje broni, a także zdobywali umiejętności związane z SERE (Survival, Evasion, Resistance, Escape – przetrwanie, unikanie, opór w niewoli oraz ucieczka). W przerwach organizatorzy dodatkowo przygotowali dla zawodników kilka epizodów szkoleniowych, obejmujących rozbudowywanie bazy, tworzenie punktów kontrolnych, przygotowywanie stanowisk ogniowych dla karabinów maszynowych.
W trakcie zawodów odbyły się również ćwiczenia nocne, w czasie których sprawdzano, czy grupy z różnych stron kraju potrafią ze sobą współpracować w sytuacji zagrożenia. Tło taktyczne w tym scenariuszu oparto na prawdziwych wydarzeniach, które miały miejsce podczas pobytu naszych wojsk na misji. Przykładowy scenariusz zakładał, że jeden z pododdziałów sojuszniczych wpada w zasadzkę. Trwa walka. Na pomoc okrążonym i rannym rusza pododdział sił natychmiastowego działania (Quick Reaction Force – QRF). W bazie w zaimprowizowanym szpitalu polowym przygotowywany jest tzw. trauma room. W teren ruszają pojazdy ewakuacji medycznej i przywożą do bazy wielu rannych. Tam trzeba najpierw dokonać wstępnej segregacji poszkodowanych, by przystąpić do akcji ratowania życia.
„Różnorodność rozgrywanych konkurencji oraz epizodów szkoleniowych była bardzo duża, a stopień trudności ich wykonania nie odbiegał od norm wojskowych. Śmiało mogę powiedzieć, że żołnierze wielu jednostek wojskowych mogliby się sporo od tych ludzi nauczyć”, ocenił Krzysztof Pluta „Wir”, doświadczony medyk pola walki.
autor zdjęć: Łukasz Dukat, Tomasz Sztendur/DiSart