Walki pod Dytiatynem, obok starcia pod Zadwórzem, uchodzą za polskie Termopile wojny polsko-bolszewickiej 1920 roku.
Polskie wojsko, po zwycięskiej kontrofensywie znad Wieprza, wygranej Bitwie Warszawskiej i odparciu na całej długości frontu hord bolszewickich, we wrześniu 1920 roku parło w kierunku wschodnim. Chociaż Polacy odnieśli ogromny sukces militarny, armia sowiecka nie została ostatecznie pokonana – w szczególności na południowym odcinku frontu. Tam, pomimo przegranej przez Armię Czerwoną bitwie kawaleryjskiej pod Komarowem, część związków taktycznych Konarmii Budionnego zachowała zdolność bojową. Formacja ta wciąż stanowiła poważne zagrożenie dla nacierających polskich żołnierzy.
W połowie września 1920 roku w kierunku Galicji Wschodniej ruszyła pod dowództwem gen. Roberta Lamezana-Salinsa i gen. Stanisława Hallera wielka ofensywa 6 Armii Wojska Polskiego. Wspierały ją formacje sojuszniczych wojsk Ukraińskiej Republiki Ludowej. 8 Dywizja Piechoty płk. Stanisława Burhardta-Bukackiego przypuściła atak znad Dniestru w celu odcięcia Sowietom drogi na Tarnopol.
Na wzgórzu 385
Oddziały polskie posuwały się traktem przez Chochoniów w kierunku Podhajec. 16 września 1920 roku tą drogą posuwały się jednostki 13 Pułku Piechoty „Dzieci Krakowa”, 1 Pułk Artylerii Górskiej, 8 Pułk Artylerii Polowej, z zamiarem dołączenia do macierzystej dywizji, oraz oddziały ukraińskiej Samodzielnej Dywizji Kawalerii gen. Iwana Omelianowicza-Pawlenki.
Na wysokości wsi Dytiatyn polscy żołnierze niespodziewanie zostali ostrzelani przez znajdujących się na pobliskim wzgórzu bolszewików. Piechota i artylerzyści błyskawicznie przeszli do kontrofensywy i wyparli żołnierzy Armii Czerwonej ze wzgórza, które na mapach było oznaczone liczbą 385 – wskazującą jego wysokość. Po zajęciu wzniesienia dowódca 13 Pułku Piechoty kpt. Jan Gabryś wysłał zwiad konny, aby rozpoznał sytuację w okolicy. Ten bardzo szybko powrócił z wiadomością, że w stronę Polaków maszerują ogromne masy jazdy i piechoty bolszewickiej. Po chwili oczom kapitana ukazały się oddziały grupy Jony Jakira, które zamierzały zaatakować polską dywizję i sojuszników ukraińskich od tyłu.
Dowódca 13 Pułku rozkazał piechocie natychmiast zająć pozycje na wzgórzu 385 i ogniem artylerii 4 Baterii 1 Pułku Artylerii Górskiej i 7 Baterii 8 Pułku Artylerii Polowej atakować sowieckie kolumny. Siły polskie liczyły około 600 żołnierzy, cztery działa, dwie haubice i siedem ciężkich karabinów maszynowych. Bitwa rozpoczęła się przed dziewiątą rano i trwała nieustannie przez kilka godzin. Przeciwnikiem okazała się elitarna 8 Dywizja Kawalerii Witalija Primakowa wspierana przez 123 Brygadę Strzelców – łącznie w sile kilku tysięcy szabel i bagnetów.
Do godziny 15 kozacy przypuścili cztery frontalne natarcia na pozycje polskie i za każdym razem zostali odparci. Cały czas trwała wymiana ognia między polską a bolszewicką artylerią. Kpt. Gabryś widział, jak bardzo żołnierze są wyczerpani i że kończy im się amunicja karabinowa i artyleryjska, więc postanowił wycofać swoich ludzi ze wzgórza. W tym czasie pozostawała tam 4 Bateria Artylerii Górskiej wraz z nieliczną osłaniającą ją piechotą z 9 Kompanii 13 Pułku Piechoty i częścią artylerii polowej. Polakom, wciąż znajdującym się na wzgórzu, udało się naprawić ostatnie dwie haubice górskie kalibru 100 mm wzór 16 produkcji austriackiej i ostudzić przegrzane do czerwoności karabiny maszynowe. W trakcie odwrotu Sowieci przeprowadzili piąty tego dnia szturm na pozycje polskie.
Krwawy szaniec
Bolszewicy w trakcie ataku zdołali okrążyć i podejść Polaków na kilkanaście metrów. Kozacy widzieli, że żołnierze polscy są u kresu sił, a ich zapasy – na wyczerpaniu. Zaczęli więc nawoływać, żeby się poddali. Dowódca polskiej baterii kpt. Adam Zając miał wtedy wydać swoim żołnierzom rozkaz śmierci: „Nasze skrwawienie uratuje 8 Dywizję! Walczyć do ostatniej kropli krwi!”. Gdy odparto pięć ataków na pozycje Polaków, żołnierze myśleli, że zostali ocaleni. Niestety, kozacy, nie zmieniając pozycji, kilkanaście metrów od stanowiska baterii przegrupowali się i przeprowadzili finalny, szósty atak na polskie oddziały. Na ich szarżę odpowiedziały już tylko pojedyncze wystrzały karabinowe, a artyleria całkowicie zamilkła. Polacy bronili się już jedynie za pomocą bagnetów i kolb karabinowych. Któryś z żołnierzy 13 Pułku Piechoty widział kpt. Adama Zająca oraz por. Franciszka Wątrobę, którzy do końca walczyli okrążeni ze swoimi żołnierzami i ostrzeliwali z pistoletów wdzierających się na pozycje baterii bolszewickich kawalerzystów.
Na wzgórzu zginęła cała, 59-osobowa obsługa 4 Baterii 1 Pułku Artylerii Górskiej wraz z dowódcą i prawie wszyscy żołnierze. Rozwścieczeni tak długotrwałym oporem kozacy i czerwonoarmiści dobijali rannych. 16 wziętych do niewoli Polaków rozebrali i związali. Następnie ustawili w szeregu i na bezbronnych, rannych polskich żołnierzach wykonali szarżę, rąbiąc ich szablami.
W całej bitwie pod wsią Dytiatyn śmierć poniosło około 240 żołnierzy Wojska Polskiego. Nigdy nie udało się ustalić liczby poległych bolszewików, ale musiała ona być ogromna. Męstwo polskiej grupy artylerzystów uratowało polską i ukraińską dywizję, które zaalarmowane przygotowały się na spotkanie z bolszewicką kawalerią.
Legenda Dytiatyna
Następnego dnia miejscowej ludności ukazał się zastraszający widok. Ciała polskich żołnierzy leżały na polu bitwy, a znaczna ich część była zbezczeszczona i ograbiona. Miejscowi Polacy i Ukraińcy na wzgórzu 385 pochowali ciała bohaterskich żołnierzy. Męstwo artylerzystów dostrzegł sam dowódca 8 Dywizji Piechoty, płk Burhardt-Bukacki. W rozkazie nr 121/20 pisał: „Dnia 16 września 1920 roku w czasie marszu 8 Dywizji Piechoty na Podhajce, została 4-a bateria 1 Pułku Artylerii Górskiej napadnięta znienacka przez nieprzyjaciela pod Dytiatynem. W bitwie tam stoczonej zginęła cała bateria, otoczona przez bolszewicką piechotę i kozaków. W myśl rozkazu swego dowódcy, kapitana Zająca, »bronić się do ostatniej kropli krwi«, wytrwali wszyscy, tak żołnierze, jak i oficerowie mężnie na swoich stanowiskach, poświęcając raczej swe życie niż działa i honor Żołnierza Polskiego. Bohaterom tym Cześć! Męstwo ich i nieustraszona odwaga niech zapalą w nas ten wielki ogień Miłości Ojczyzny, który oby prowadził wszystkich śladami takich bohaterów. Na dowód też uznania tego męstwa i poświęcenia przedstawiono baterię 4 1 Pułku Artylerji Górskiej, jako »baterię śmierci« do Krzyża Virtuti Militari”.
Marszałek Józef Piłsudski nadał pośmiertnie 17 artylerzystom Srebrny Krzyż Orderu Wojennego Virtuti Militari, a 11 oficerom i 41 szeregowym Krzyż Walecznych. Jednocześnie nadał 4 Baterii prawo noszenia tytułu – „Baterii Śmierci”. Legenda polskich żołnierzy walczących pod Dytiatynem stała się, tak jak bitwy pod lwowskim Zadwórzem, bardzo popularna i rozpowszechniana w okresie II Rzeczypospolitej. Szczątki jednego z poległych tam żołnierzy zostały wytypowane do umieszczenia – po losowaniu i wyborze – w powstającym Grobie Nieznanego Żołnierza w Warszawie. Data i miejsce tej bitwy zostały uwieńczone na jego kolumnach.
autor zdjęć: Narodowe Archiwum Cyfrowe