Na dobry początek okrętem nieźle pokołysało, a pokład został wysmagany przez porywisty wiatr. Wszelkie niedogodności stały się jednak mniej ważne wobec faktu, że budowa nowoczesnego niszczyciela min dla polskiej marynarki wkroczyła w fazę końcową. W połowie lipca ORP „Kormoran” rozpoczął próby morskie.
Pierwsza kawa na pokładzie? Jeszcze nie z ekspresu, jeszcze na wodzie z butelki, a nie z zapasów okrętowych, z kubka wypełnionego tylko do połowy, żeby nie porozlewać, bo naprawdę mocno bujało. Ale smakowała doskonale”, przekonuje kmdr por. Piotr Sikora, dowódca 13 Dywizjonu Trałowców. Trudno, aby było inaczej. Ten dzień mogłaby marynarzom zepsuć chyba tylko jakaś gigantyczna katastrofa, do której na szczęście nie doszło. 14 lipca niszczyciel min ORP „Kormoran” opuścił stocznię Remontowa Shipbuilding SA w Gdańsku, by rozpocząć próby morskie – ostatnie testy przed wejściem do służby.
Sztafeta w natowskim zespole
W morze wychodzi nowoczesny, pachnący świeżością, budowany od podstaw dla polskiej marynarki okręt… Na taki moment trzeba było czekać ponad 20 lat, kiedy Stocznia Marynarki Wojennej wypuściła na Bałtyk trałowiec ORP „Wdzydze”. Pod względem technologicznym te dwie dekady to cała epoka. „Przed rozpoczęciem prób po raz kolejny przeszedłem się po okręcie. W pewnej chwili zacząłem się zastanawiać, czy w ogóle jestem w stanie ogarnąć te wszystkie systemy, tę masę elektroniki… »Kormorana« trudno porównać z jakąkolwiek jednostką przeciwminową polskiej marynarki. Bez dwóch zdań: to zupełnie nowa jakość”, podkreśla kmdr ppor. Michał Dziugan, dowódca nowego okrętu.
Historia budowy nowoczesnego niszczyciela min sięga wczesnej jesieni 2013 roku. Wówczas to Inspektorat Uzbrojenia Ministerstwa Obrony Narodowej podpisał umowę z konsorcjum, na którego czele stoi Remontowa Shipbuilding w Gdańsku, dawniej znana jako Stocznia Północna. W ciągu kilkudziesięciu ostatnich lat przedsiębiorstwo stworzyło około tysiąca różnego typu jednostek pływających, w tym kilkadziesiąt okrętów. Wśród nich znalazł się choćby przebudowany z rosyjskiej stacji demagnetyzacyjnej okręt dowodzenia ORP „Kontradmirał Xawery Czernicki”. Kontrakt z resortem obrony zakładał, że do tej listy zostaną dopisane trzy jednostki typu Kormoran. Ich zadania mają się wiązać z poszukiwaniem, klasyfikacją, ale też stawianiem min morskich. Okręty będą osłaniały inne jednostki podczas przejścia morzem oraz pilnowały kluczowych szlaków żeglugowych. Podejmą też służbę w SNMCMG1, czyli pierwszym ze stałych zespołów sił obrony przeciwminowej NATO, który odpowiada za bezpieczeństwo na morzach północnej Europy. Dla Polski to szczególnie ważne, ponieważ rodzima marynarka od lat odgrywa podczas misji wiodącą rolę. Dwukrotnie zespołem dowodzili polscy oficerowie, okrętem flagowym zaś dwa razy był ORP „Kontradmirał Xawery Czernicki”. W skład SNMCMG1 regularnie wchodzą też niszczyciele min projektu 206FM, które jednak powoli dożywają swoich dni. I właśnie ich następcami mają się stać kormorany.
Gospodarze odliczają dni
Budowa prototypowej jednostki ruszyła krótko po podpisaniu umowy. W gdańskiej stoczni powstał okręt o długości 58,5 m, szerokości przekraczającej 10 m oraz wyporności 830 t. Jego kadłub został zbudowany z amagnetycznej stali. „Ciekawym rozwiązaniem jest też napęd, który można porównać do samochodowej hybrydy. Okręt ma silniki spalinowe, ale też elektryczne, dzięki którym może się poruszać stosunkowo cicho”, wyjaśnia kmdr ppor. Dziugan. Wszystko to znacznie podnosi bezpieczeństwo załogi. Miny nowej generacji, które ma ona odnajdywać i niszczyć, są pobudzane przez pole magnetyczne i odpowiednio wysokie natężenie dźwięku.
A to dopiero początek. Wystarczy wspomnieć, że marynarze dostaną do dyspozycji zintegrowany system walki, nowoczesne sonary, liczne pojazdy podwodne, 23-milimetrową armatę Wróbel II, która wkrótce zostanie zastąpiona przez nowo skonstruowaną armatę Tryton kalibru 35 mm. Prototypowy egzemplarz niedawno został zamontowany na pokładzie korwety zwalczania okrętów podwodnych ORP „Kaszub”, gdzie przechodzi testy. Armata może strzelać zarówno do celów powietrznych, jak i nawodnych, w ciągu minuty wyrzuca 550 pocisków na odległość do 4 km, a sterowana jest przez konsolę znajdującą się we wnętrzu okrętu. Nowy niszczyciel min będzie też miał trzy WKM-y kalibru 12,7 mm. „W pierwotnych planach były dwa. Zasugerowaliśmy jednak montaż trzeciego na rufie, która często na okrętach jest słabiej broniona”, tłumaczy kmdr por. Sikora.
Wiele zastosowanych na ORP „Kormoran” rozwiązań to dzieło polskich inżynierów. Wystarczy wymienić system wspomagania dowodzenia, stację hydrolokacyjną oraz ładunki do niszczenia min. Za ich dostawę odpowiada Ośrodek Badawczo-Rozwojowy Centrum Techniki Morskiej – spółka wchodząca w skład Polskiej Grupy Zbrojeniowej. „Systemy i urządzenia opracowane w CTM-ie to efekt doświadczenia, które ośrodek zdobywał przez ponad 30 lat. Dzięki nim nowo wybudowany niszczyciel min stanie się ważnym elementem systemu bezpieczeństwa morskiego państwa”, podkreśla Andrzej Kilian, prezes spółki.
Tymczasem sam okręt rośnie w oczach. Z każdym dniem przybywa na nim wyposażenia, a budowę śledzą przedstawiciele załogi. „Marynarze muszą dokładnie wiedzieć, gdzie znajdują się poszczególne przewody. To ważne, tym bardziej że ORP »Kormoran« jest jednostką prototypową”, wyjaśnia kmdr por. Sikora. Rolę obserwatorów odgrywali również podczas prób morskich. „Za pracę okrętu odpowiada na razie załoga cywilna. Mamy u siebie wykwalifikowanych pracowników, którzy się tym zajmują”, podkreśla Bartłomiej Pomierski, dyrektor ds. projektów specjalnych w gdańskiej stoczni Remontowa Shipbuilding. Marynarzom pozostaje odliczanie dni do chwili, kiedy staną się na pokładzie prawdziwymi gospodarzami. A wszystko wskazuje na to, że już niedługo…
Zwrotny jak Kormoran
Tak więc pierwszy dzień na morzu był trudny. Padało, bujało, siła wiatru dochodziła do pięciu, sześciu stopni w skali Beauforta, stan Bałtyku zaś oscylował wokół czterech stopni w skali Douglasa. A to oznacza, że wysokość fal sięgała nawet 2,5 m. Podczas drugiej serii testów w pierwszej połowie sierpnia było już o wiele lepiej. Na wodach Zatoki Gdańskiej sprawdzono działanie siłowni głównej i pomocniczej oraz manewrowość jednostki. Okręt np. rozpędzał się do maksymalnej prędkości, a potem gwałtownie hamował i dawał całą wstecz, wykonywał też zwroty przez poszczególne burty. „Jego możliwości zadziwiły nawet nas”, przyznaje kmdr ppor. Dziugan. „Okręt jest niezwykle zwrotny. Idąc całą naprzód, potrafi niemal w miejscu obrócić się o 180 stopni. Efekt jest niesamowity, bo z tyłu tworzy się ogromna fala, która wręcz przelewa się przez rufę”, dodaje. Podczas pierwszych wyjść sprawdzano również systemy wentylacji, klimatyzacji, mechanizmy hydrauliczne odpowiadające za podnoszenie i opuszczanie stacji podkilowej, działanie radaru czy też łączność – zarówno wewnętrzną, która zapewnia komunikację pomiędzy poszczególnymi działami, jak i zewnętrzną – z kapitanatem nadzorującym ruch na wodach Zatoki Gdańskiej. „Pierwsze testy miały przede wszystkim dać odpowiedź na pytanie, czy okręt jest w stanie bezpiecznie wyjść z portu i przemieszczać się po morzu”, wyjaśnia kmdr ppor. Dziugan.
Z czasem sprawdziany będą się stawały coraz bardziej skomplikowane. Wkrótce ORP „Kormoran” przećwiczy np. współpracę ze śmigłowcem. Potem testy obejmą m.in. systemy bojowe, w tym działanie pojazdów podwodnych. Okręt ma sonar zmiennej głębokości Double Eagle, który jest opuszczany pod wodę na światłowodzie. Do tego dochodzi autonomiczny, bezzałogowy pojazd Hugin. Pływa on po wyznaczonej wcześniej trasie i rejestruje zalegające pod powierzchnią obiekty. „Na pokładzie znajdzie się też pojazd Morświn, połączony z okrętem za pomocą specjalnej pępowiny. Będzie on mógł podkładać toczki, czyli ładunki wybuchowe przeznaczone do detonacji min”, informuje kmdr por. Sikora. Jednostka zostanie wyposażona wreszcie w głuptaki, i to w dwóch wersjach. Pierwsza, inspekcyjna, posłuży do identyfikacji ewentualnych niewybuchów; druga, bojowa, sama zdetonuje się przy obiekcie, który należy zniszczyć. „Takie rozwiązanie jest bardzo dobre, gdy działa się pod presją czasu, np. tuż przed desantem własnych wojsk”, zaznacza kmdr por. Sikora. Możliwości głuptaków były już przez marynarzy z 13 Dywizjonu sprawdzane na Świnie. „Zależało nam, by przetestować je na akwenie, gdzie nurt jest bardzo silny”, podkreśla kmdr por. Sikora. Warto zaznaczyć, że zarówno morświn, jak i głuptak to dzieło naukowców z Politechniki Gdańskiej.
Historia z nowym rozdziałem
Jak dotąd, budowa i testy ORP „Kormoran” przebiegają zgodnie z planem. Jeśli nie wydarzy się nic nieprzewidzianego, powinien on wejść do służby w listopadzie 2016 roku. Dołączy do 13 Dywizjonu Trałowców, który stacjonuje w gdyńskim porcie, a podlega 8 Flotylli Obrony Wybrzeża w Świnoujściu. W dziejach marynarki zostanie otwarty zupełnie nowy rozdział. „Wiele rozwiązań z »Kormorana« zostało zastosowanych w naszych siłach morskich po raz pierwszy. Okręt jest naszpikowany elektroniką. Opanowanie poszczególnych systemów wymaga od marynarzy długich przygotowań i węższej niż dotąd specjalizacji. Niewykluczone, że to właśnie kierunek, w którym będzie zmierzać szkolenie w całej naszej marynarce”, podsumowuje kmdr por. Dziugan. Kolejne dwa niszczyciele typu Kormoran zgodnie z planem powinny powstać i wejść do służby w 2019 oraz 2022 roku.
autor zdjęć: Marian Kluczyński