Armia Stanów Zjednoczonych używała ich na wojnie w Wietnamie, a ostatnie zmodyfikowane wersje strzelały w Iraku podczas operacji „Iraqi Freedom”. Muzeum w Bydgoszczy dostało haubicę samobieżną M109. To jedyny egzemplarz tej broni w polskich zbiorach. Będzie go można obejrzeć już podczas najbliższej Nocy Muzeów.
Amerykańska haubica trafiła do Polski z Austrii. Dzięki zabiegom naszego Ministerstwa Spraw Zagranicznych przekazało ją Muzeum Historii Wojskowości w Wiedniu. W zamian bydgoskie muzeum oddało Austriakom radziecką 120-milimetrową haubicę samobieżną 2S1 Goździk. – To pierwsza taka wymiana eksponatów zarówno ze strony Polski, jak i Austrii. Zgodę na przekazanie naszego eksponatu wydał minister kultury – wyjaśnia Mirosław Giętkowski, dyrektor Muzeum Wojsk Lądowych, gdzie od kilku dni już znajduje się amerykańska haubica.
Egzemplarz, który trafił do Polski, wyprodukowano najprawdopodobniej w latach 70. ubiegłego stulecia. Samobieżną haubicę M109 kalibru 155 mm Amerykanie skonstruowali w latach 50., ale seryjna produkcja ruszyła w 1963 roku. – Pierwsze haubice tego typu wykorzystywane były na wojnie w Wietnamie, zmodyfikowanych modeli używał także Izrael przeciwko Egiptowi oraz w konfliktach z Libanem. Ostatnie wersje strzelały w Iraku podczas operacji „Iraqi Freedom” – wyjaśnia Łukasz Skoczek z działu uzbrojenia bydgoskiego muzeum.
Początkowo amerykańskie haubice miały krótką, niewystającą poza kadłub lufę. Wydłużono ją w kolejnych modelach, zmieniono też system kierowania ogniem, pogrubiono opancerzenie, haubica mogła też przewozić więcej amunicji. Do osłony pojazdu służył montowany na wieży karabin maszynowy 12,7 mm Browning M2. Zmodernizowane wersje haubic mogły wystrzeliwać pociski nuklearne.
M109 znalazły się w uzbrojeniu wielu krajów sojuszu północnoatlantyckiego. Niektóre z nich, np. Włochy, Niemcy i Szwajcaria, opracowały własne wersje pojazdu. W sumie w różnych wersjach wyprodukowano ich około 4 tysięcy. Obecnie Stany Zjednoczone używają siódmej wersji haubicy samobieżnej, czyli M109A6 „Palladin”.
– Haubica, która przyjechała do Bydgoszczy, jest w świetnej kondycji. Jeździ, ma sprawne przyrządy celownicze i zamek armaty – mówi Łukasz Skoczek. – To wielki pojazd. Jeżeli do środka wejdzie dwumetrowy mężczyzna, nawet nie będzie musiał się schylać.
Starsze wersje haubicy obsługiwało zawsze sześć osób (dowódca, kierowca, celowniczy i trzech ładowniczych). W najnowszej do obsługi wystarczą cztery osoby.
Pierwsi zwiedzający będą mogli zobaczyć nowy eksponat 17 i 18 maja podczas Nocy Muzeów. Później pojazd trafi do magazynów na terenie Osowej Góry, gdzie w przyszłości powstanie ekspozycja sprzętu ciężkiego.
Muzeum Wojsk Lądowych w Bydgoszczy (wraz z filiami w Toruniu i Wrocławiu) ma jedną z największych w kraju (zaraz po Muzeum Wojska Polskiego) kolekcję militariów. W zbiorach placówki znajduje się m.in. kilkadziesiąt zabytkowych polskich czołgów, samolotów i pojazdów opancerzonych. Łukasz Skoczek podkreśla, że muzeum ma sporo radzieckiego sprzętu, którego brakuje w muzeach austriackich. – Chętnie wymienimy powtarzające się egzemplarze radzieckie na sprzęt pochodzenia zachodniego. Dotyczy to sprzętu ciężkiego, jak i innych eksponatów, na przykład broni strzeleckiej czy umundurowania – mówi Skoczek.
W ubiegłym roku bydgoska placówka otrzymała od Norwegów niemiecką haubicę 10,5 cm le. F.H. 18(M) z 1939 roku. Eksponat trafił do Polski dzięki współpracy muzeum, Ministerstwa Spraw Zagranicznych, Ambasady Polskiej w Oslo z norweskim Muzeum Sił Zbrojnych, tamtejszymi resortami obrony i spraw zagranicznych. Na początku kwietnia tego roku zbiory muzeum poszerzyły się także o niemiecką polową haubicę 10,5 cm.
komentarze