moja polska zbrojna
Od 25 maja 2018 r. obowiązuje w Polsce Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych, zwane także RODO).

W związku z powyższym przygotowaliśmy dla Państwa informacje dotyczące przetwarzania przez Wojskowy Instytut Wydawniczy Państwa danych osobowych. Prosimy o zapoznanie się z nimi: Polityka przetwarzania danych.

Prosimy o zaakceptowanie warunków przetwarzania danych osobowych przez Wojskowych Instytut Wydawniczy – Akceptuję

Cicha noc…

Świąteczna noc. Mały chłopiec jak posąg stał przy ogrodzeniu jednostki. Na nogach miał sandałki. Wyciągnąłem jak najdalej rękę, żeby pochwycił choć odrobinę świąt – torbę z czekoladą i pomarańczami. Były od mojej mamy dla mnie, teraz są ode mnie – dla niego. Drżał na mrozie, patrzył na mnie. Milczał. Z jego oczu popłynęły łzy. Z moich także.



Tego roku Święta Bożego Narodzenia nie zapowiadały się szczególnie. Zewsząd słychać było deszczowe prognozy pogody. Jednak na kilka dni przed wigilią sypnęło śniegiem, potem mróz ściął wszystko dookoła. Oblodzone krawężniki, zaspy i śnieżne czapki na konarach lichych łódzkich drzew – ot cały zimowy krajobraz poprzecinany asfaltowymi ścieżkami, przy których śnieg tracił powoli swoją świeżość. Niemal w każdym oknie zawitały na dobre ozdobne drzewka, dające znać z daleka kolorowymi lampkami. Czy był to czas na spędzanie go z dala od rodziny?

– Weź ze sobą mandarynki – mama mówiła głosem niecierpiącym sprzeciwu.
– A po co mi torba mandarynek? – rzuciłem, ubierając się do wyjścia.
– Wszystko masz? – zapytał tata.
– I tu masz czekoladę – dodała jeszcze raz mama, patrząc na mnie przenikliwym wzrokiem.
Nie odezwałem się. Spojrzałem na nią, spojrzałem na tatę… pożegnałem się z siostrą.
– No to wesołych świąt, idę.

Wyszedłem z domu. Cichymi ulicami miasta szedłem na służbę. Właściwie nie jechało nic, autobus w rozkładzie świątecznym był co dwadzieścia minut, zresztą nieodgarnięty śnieg stanowił nie lada wyzwanie. Na taksówkę nie miałem ani grosza. Przerzuciłem worek przez plecy i skrótami udałem się na Źródłową. Kiedy dotarłem na miejsce, marzyłem by przykleić się do kaloryfera, tak było zimno.

Kolejne minuty służby ciągnęły się niemal w nieskończoność. Czytać książkę? Czekać na telefon? Sprawdzić wartę? Iść na stołówkę? Sprawdzić przepustkę? Ile razy tak można? Wyglądając przez okno ze zdumieniem stwierdziłem, że każdej godziny temperatura obniżała się o jeden stopień, na dworze było coraz zimniej. Wieczorem ponownie zaczął padać śnieg.

– Nie odpuszcza – rzekł major.
– Nie odpuszcza – potwierdziłem.

Mijały godziny. Po raz kolejny w drodze do wartowni przechodziłem znaną mi ścieżką. Wydeptana była na szerokość dwóch butów, miejscowo jeszcze węższa. Z daleka wyglądało to tak, jakbym balansował na linie. Za ogrodzeniem jednostki stał monumentalny, kilkupiętrowy budynek. Otynkowany, szary raczej z brudu, pośrodku z bramą, z której rozpościerał się lunetowaty widok na podwórko i prawą oficynę. Numer dwa, pamiętam numer dwa na zbitej do połowy szybce, która odsłaniała wydłubaną ręką murarza niewielką wnękę z jasno świecącą się żarówką. W całym domu nie doliczyłem się choinki, żadnej lampki, ani świątecznego akcentu. Na pierwszym piętrze, tuż nad bramą, w oknie balkonowym stał chłopczyk. Pomachaliśmy do siebie ręką. Pewnie nie raz widział tu żołnierza.

Godzina za godziną, godzina za godziną. Zbliżała się kolacja. Świąteczna kolacja dla służby dyżurnej – ciepła herbata z cytryną osłodzona po wojskowemu, dobra wędlina i śledź, do tego wafelek, ach co za uczta – pomyślałem o rodzinie.

Mój oficer był pierwszy na kolacji i nigdzie w ten mróz nie miał ochoty wyjść, postanowiłem więc wolnym krokiem obejść jednostkę od stołówki do dyżurki, jak do tej pory. Chcąc nie chcąc, zawędrowałem w okolicę znanej mi kamienicy i kiedy ponownie spojrzałem w balkonowe okno, ujrzałem postać małego chłopca przyklejoną noskiem do szyby. Pomachał mi ręką, jak poprzednio, i zapalił latarkę trzymaną w rączce, jakby dawał sygnał SOS. Zniknął za firanką. Kiedy oddalałem się od siatki ogrodzenia, spostrzegłem na śniegu błyskającą lampkę. Odwróciłem się. Stał za mną.

– Ile masz lat? – spytałem.
– Osiem – usłyszałem w odpowiedzi.
– Jak masz na imię?
– Jurek.

Z kieszeni bechatki wyjąłem kanapkę, którą zrobiłem na kolacji. Podałem Jurkowi. Zrobiłem to bez refleksji, bez dodatkowego impulsu, całkowicie naturalnie. Stał przede mną chłopiec z czapką ledwo naciągniętą na głowie, z odsłoniętą szyją, bez rękawiczek, płaszczyk – pamiętam jak dziś – w żółto-czerwoną kratkę. Stara latarka, taka, jaką można było kupić w sklepie dla harcerzy czy wiejskim geesie, powoli słabła światłem. Podałem mu kanapkę przez siatkę ogrodzenia. Kiedy ujrzałem, jak łapczywie przełyka, odezwałem się: – Nigdzie się nie ruszaj, nigdzie nie odchodź, zaraz do ciebie przyjdę, tak?

Chłopiec spojrzał na mnie porozumiewawczo, odchylił głowę w kierunku okna balkonowego, spojrzał na mnie jeszcze raz i pokiwał głową. Wiedziałem, że nie mam zbyt dużo czasu.

Nie patrząc na nic, ruszyłem do dyżurki. Tańczyłem na wąskiej dróżce nieposypanej piaskiem, balansowałem między czasem, a lodem i mrozem. Ale nie minęło kilka minut, kiedy biegłem już z powrotem w kierunku ogrodzenia. Nie zobaczyłem światełka, tak na czuja kierowałem się na wprost kamienicy. Trzymałem w ręku reklamówkę z mandarynkami i czekoladą. Kiedy dobiegłem do siatki Jurek stał jak posąg. Wtedy dopiero zorientowałem się, że na nogach ma sandałki. Podałem mu przez ogrodzenie torbę, starałem się wyciągnąć rękę jak najdalej, aby reklamówka nie pękła i aby te malutkie rączki pochwyciły odrobinę świąt. Podałem torbę i przykucnąłem. Nasz wzrok spotkał się. Zobaczyłem wielkie, orzechowe oczy. Jurek drżał na mrozie, patrzył na mnie. Milczał. Z jego oczu popłynęły łzy. Z moich także. Cicha noc.

Praca nadesłana na konkurs „Święta Bożego Narodzenia na służbie”.

kpt. lekarz Grzegorz Lewandowski , Wojskowe Centrum Kształcenia Medycznego w Łodzi

autor zdjęć: Bogusław Politowski

dodaj komentarz

komentarze

~Malina
1451738760
Rozczulająca opowieść.
C7-C5-3D-A1

Święto w rocznicę wybuchu powstania
 
Medycyna w wersji specjalnej
Polsko-ukraińskie porozumienie ws. ekshumacji ofiar rzezi wołyńskiej
Trzynaścioro żołnierzy kandyduje do miana sportowca roku
Selekcja do JWK: pokonać kryzys
Donald Tusk po szczycie NB8: Bezpieczeństwo, odporność i Ukraina pozostaną naszymi priorytetami
Polskie „JAG” już działa
Wielkie inwestycje w krakowskim szpitalu wojskowym
Ostre słowa, mocne ciosy
Trzy medale żołnierzy w pucharach świata
Szwedzki granatnik w rękach Polaków
W MON-ie o modernizacji
Setki cystern dla armii
Rekordowa obsada maratonu z plecakami
Transformacja dla zwycięstwa
Wybiła godzina zemsty
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Polacy pobiegli w „Baltic Warrior”
Wojskowa służba zdrowia musi przejść transformację
Sejm pracuje nad ustawą o produkcji amunicji
Olimp w Paryżu
„Szpej”, czyli najważniejszy jest żołnierz
Szef MON-u na obradach w Berlinie
Huge Help
Right Equipment for Right Time
Zmiana warty w PKW Liban
„Szczury Tobruku” atakują
„Nie strzela się w plecy!”. Krwawa bałkańska epopeja polskiego czetnika
Od legionisty do oficera wywiadu
Udane starty żołnierzy na lodzie oraz na azjatyckich basenach
„Husarz” wystartował
Nowe Raki w szczecińskiej brygadzie
NATO odpowiada na falę rosyjskich ataków
A Network of Drones
Jesień przeciwlotników
Czworonożny żandarm w Paryżu
Żaden z Polaków służących w Libanie nie został ranny
„Siły specjalne” dały mi siłę!
Nowe uzbrojenie myśliwców
Trudne otwarcie, czyli marynarka bez morza
Czarna Dywizja z tytułem mistrzów
Rosomaki w rumuńskich Karpatach
O amunicji w Bratysławie
Triatloniści CWZS-u wojskowymi mistrzami świata
Operacja „Feniks” – pomoc i odbudowa
Karta dla rodzin wojskowych
„Jaguar” grasuje w Drawsku
Inwestycja w produkcję materiałów wybuchowych
Olympus in Paris
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Norwegowie na straży polskiego nieba
Marynarka Wojenna świętuje
Wzmacnianie granicy w toku
Wojskowi kicbokserzy nie zawiedli
Święto podchorążych
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Jak Polacy szkolą Ukraińców
Nasza broń ojczysta na wyjątkowej ekspozycji
Hokeiści WKS Grunwald mistrzami jesieni
Jaka przyszłość artylerii?

Ministerstwo Obrony Narodowej Wojsko Polskie Sztab Generalny Wojska Polskiego Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych Wojska Obrony
Terytorialnej
Żandarmeria Wojskowa Dowództwo Garnizonu Warszawa Inspektorat Wsparcia SZ Wielonarodowy Korpus
Północno-
Wschodni
Wielonarodowa
Dywizja
Północny-
Wschód
Centrum
Szkolenia Sił Połączonych
NATO (JFTC)
Agencja Uzbrojenia

Wojskowy Instytut Wydawniczy (C) 2015
wykonanie i hosting AIKELO