moja polska zbrojna
Od 25 maja 2018 r. obowiązuje w Polsce Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych, zwane także RODO).

W związku z powyższym przygotowaliśmy dla Państwa informacje dotyczące przetwarzania przez Wojskowy Instytut Wydawniczy Państwa danych osobowych. Prosimy o zapoznanie się z nimi: Polityka przetwarzania danych.

Prosimy o zaakceptowanie warunków przetwarzania danych osobowych przez Wojskowych Instytut Wydawniczy – Akceptuję

A zostawiliście talerz dla niespodziewanego gościa?

Żołnierze zachowywali kamienne twarze, ich oczy jednak lśniły. Zaczęliśmy śpiewać kolędy: Cztery dni wcześniej patrol wpadł w zasadzkę. Franek został ranny i trafił do szpitala w Bagram. Nagle otwierają się drzwi i w naszą stronę kuśtyka mundurowy. Krzyk radości: „Chłopie, a żeś nam stracha narobił!”. Franek: „A zostawiliście talerz dla niespodziewanego gościa?”.


Wyszedłem z campu – małego, kilkuosobowego kontenera mieszkalnego obłożonego workami z piaskiem. Moje buty od razu zapadły się w głębokie po kostki błoto, powstałe wewnątrz bazy po obfitych afgańskich opadach śniegu. Dobrze, że wybrałem porządne, wysokie obuwie górskie. Idąc, rozglądałem się wokoło. Od posterunków na wzgórzach dookoła bazy biła delikatna poświata. Nade mną wisiały balony obserwacyjne, ledwo widoczne w ostatnich promieniach wieczornego brzasku.

Międzynarodowa wrzawa aż raniła uszy

Wokół trwał ciągły ruch. Przy bramie wyjazdowej czekała kolumna amerykańskich terenówek i zielonych półciężarówek obwieszonych miejscowymi policjantami. Na uliczkach pomiędzy kontenerami panował chaos. Każdy spieszył w swoich sprawach, rozchlapując błoto. Próby rozmów zagłuszał ryk śmigłowców korzystających z helipadu nieopodal. Startowały i lądowały na tle gór odcinających się ciemnym błękitem w półmroku. Oglądając świat dookoła byłem tak rozkojarzony, że zanim dotarłem na stołówkę – jeden z niewielu murowanych budynków w bazie, – o mało co nie wpadłem pod wyjeżdżający z bocznej alejki pojazd saperski. Niepodobne do niczego sześciokołowe monstrum z wysięgnikiem otrąbiło mnie potężnie, zanim się odsunąłem. Kierowca w amerykańskim mundurze też się śpieszył.

W centrum bazy natrafiłem na tłum ludzi wchodzących i wychodzących z baraku, w którym stały komputery podłączone do sieci. Międzynarodowa wrzawa aż raniła uszy. Wszyscy w grubych wojskowych kurtkach z przyczepionymi na rzep emblematami, przestępowali z nogi na nogę, zbijali się w grupki i wesoło rozmawiali. Na szczęście zdążyłem skorzystać z Internetu rano. W innej strefie czasowej, u nas był środek nocy. Mimo to udało mi się porozmawiać z żoną. Dzieci nie budziła.

Para unosiła się nad głośnym tłumem, przez który przeciskałem się do wejścia na stołówkę, krzycząc na zmianę: „Przepraszam! Excuse me! Enschuldigung!”. W końcu dotarłem do drzwi i wpadłem przez nie do środka. Stoły już były pozsuwane i suto zastawione potrawami z różnych stron świata. Żołnierze z poszczególnych kontyngentów zaklepywali sobie miejsca obok kolegów, kładąc na krześle hełm, przewieszając przez oparcie kamizelkę i czasami opierając o swoje siedzisko karabin.

Bóg się rodzi, moc truchleje…

Krążyłem między stolikami bez celu. Wieczerza wigilijna jeszcze się nie zaczęła. Gdy przeciskałem się między dwójką Amerykanów a rzędem nieobsadzonych jeszcze siedzeń, kątem oka zauważyłem jakiś ruch. To Polacy, z którymi ostatnio zabrałem się na patrol. W końcu jakieś znajome twarze. Zaprosili mnie do siebie i usadzili w środku. Przewiesiłem przez oparcie krzesła oliwkową kamizelkę z dużą, wytartą naszywką „PRASA” po polsku, angielsku i arabsku. Poobcierany hełm w czarnym kolorze wylądował obok niej. Aparat fotograficzny nadal trzymałem przy sobie.

Wigilia właśnie się zaczynała. Ze swojego miejsca u szczytu stołu wstał dowódca bazy. Pułkownik Skrawecki, gładko ogolony, siwowłosy weteran wielu misji, rozpoczął przemowę. Mówił o konieczności pomagania ludziom w potrzebie, braterstwie broni niezależnie od narodowości, wspólnej walce z terroryzmem i o rodzinach w kraju. Było krótko i treściwie, ale dumnie i podniośle. Żołnierze wokół mnie zachowywali kamienne twarze, ich oczy jednak lśniły. Jeszcze na stojąco zaczęliśmy śpiewać kolędy. „Bóg się rodzi, moc truchleje…” wybrzmiało wielotonowo z prawie setki polskich gardeł. Amerykanów było mniej, ale śpiewali swoją wersję ułożoną do melodii.

Przypomniały mi się ostatnie święta. Ja, moja żona Justyna i dzieci – Dareczek i Ania. Wszyscy pojechaliśmy wtedy na Wigilię do mojej rodziny na wieś. Od rana szykowaliśmy dania na stół. Darek i Ania biegali po domu i podwórzu razem z kuzynostwem, urządzając śniegowe bitwy do rytmu kolęd granych na gitarze i wyśpiewywanych przez dziewczynę mojego brata. Dziś cały dzień zastanawiałem się, jak wygląda rodzinna wigilia w tym roku. Wyjechałem pod koniec listopada. Tęskniłem.

„…błogosław ojczyznę miłą!” – kolęda się skończyła. A ja wróciłem do rzeczywistości. Wzięliśmy opłatki i długo, długo składaliśmy sobie życzenia. Rok temu brat stanął naprzeciwko mnie, popatrzył na mnie zza grubych nauczycielskich okularów i życzył: „Ażebyś zrobił ten reportaż życia wśród wojaków”. No i się udało. Każdemu z wojskowych składałem życzenia szczęśliwego powrotu do kraju i realizacji marzeń. Większość z nich przez ten miesiąc zdążyłem poznać dosyć dokładnie. Wiedziałem, że jeden chciałby awansu, drugi planuje ślub po powrocie, a trzeci wyremontuje mieszkanie za pieniądze zarobione tutaj. Ja usłyszałem od nich, że moje dzieciaki powinny zdrowo rosnąć, mam się w końcu zabrać z nimi na imprezę w jednej z większych baz i powinienem dostać Pulitzera (co mnie szczerze rozbawiło).

Szczęśliwego powrotu!

Usiedliśmy w końcu i zaczęły się rozmowy. Niektórzy żołnierze wyszli na zewnątrz, by zapalić. Dowódca sekcji, do której pojazdu mnie jakiś czas temu przydzielono, opowiadał właśnie historię, jak jego patrol wpadł cztery dni temu w zasadzkę. Po wybuchu miny pułapki na przedmieściach wioski, talibowie ostrzelali konwój. Jeden z moich nowych przyjaciół, Franek, został ranny. Nadepnął na minę – samoróbkę zamontowaną na poboczu. To, że nie stracił nogi, zawdzięczał niedoświadczeniu terrorysty. Po akcji odesłano go do szpitala w Bagram. Żołnierze planowali zrzutę na jakiś upominek do szpitala dla Franka.

Później temat zboczył na paczki od rodzin. „No właśnie! Miały być paczki i co?”; „Znowu się spóźniają!”; „Chociaż na święta mogliby działać sprawnie!” – słyszało się w całej sali. Dalej wydarzenia potoczyły się jak w dobrej bajce. „Listy przyszły!” – krzyknął ktoś i cała sala starym wojskowym zwyczajem ruszyła do szturmu na drzwi. Ja także dostałem przesyłkę z opłatkiem, życzeniami od żony i dzieci i zdjęciem. „Szczęśliwego powrotu!”. Napisała więcej, ale do tego sprowadzała się cała treść listu. Na fotografii widniały moje maluchy w szkole ze świętym Mikołajem.

Po powrocie do stołu wymieniałem się z żołnierzami rodzinnymi opowieściami. Każdy miał coś do powiedzenia. Czuło się swojską atmosferę. Myślałem, że tak daleko od domu to niemożliwe.

Drzwi stołówki otworzyły się ponownie. W stronę mojej ekipy kuśtykał o kulach wysoki, umundurowany człowiek. Na głowie miał papierową czapkę biskupa z krzyżykiem namalowanym markerem, a jedna z kul miała zawijas z kartonu doczepiony taśmą. Wyglądał komicznie. Im bliżej był, tym bardziej cichły rozmowy. Ranny z „mojego” konwoju. „Toż to Franek! Nasz Franio!” – krzyk radości mojego stołu przerwał ciszę. Żołnierze zerwali się ponownie, tym razem przewracając przeciążone kamizelkami krzesła i roztrącając część potraw. Przecisnęli się między siedzącymi i dobiegli do kolegi. „Myślałem, że potrzymają Cię dłużej w tym szpitalu”. „Chłopie, a żeś nam stracha narobił!”. Usta Franka rozciągnęły się w uśmiechu, pogłębiając zmarszczki mimiczne, a w błękitnych oczach błysnęła zadziorna iskierka. „A zostawiliście talerz dla niespodziewanego gościa?”.

Praca nadesłana na konkurs „Święta Bożego Narodzenia na służbie”.

Maciej Świderski

autor zdjęć: chor. Rafał Mniedło

dodaj komentarz

komentarze


Jak Polacy szkolą Ukraińców
 
Trzy medale żołnierzy w pucharach świata
Rosomaki w rumuńskich Karpatach
Udane starty żołnierzy na lodzie oraz na azjatyckich basenach
Od legionisty do oficera wywiadu
Olimp w Paryżu
Szturmowanie okopów
„Husarz” wystartował
Czworonożny żandarm w Paryżu
O amunicji w Bratysławie
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
„Szczury Tobruku” atakują
A Network of Drones
Selekcja do JWK: pokonać kryzys
Saab 340 AEW rozpoczynają dyżury. Co potrafi „mały Awacs”?
Sejm pracuje nad ustawą o produkcji amunicji
Wojskowi kicbokserzy nie zawiedli
Trzynaścioro żołnierzy kandyduje do miana sportowca roku
Święto podchorążych
Święto w rocznicę wybuchu powstania
Wojskowa służba zdrowia musi przejść transformację
Ostre słowa, mocne ciosy
Medycyna w wersji specjalnej
Wielkie inwestycje w krakowskim szpitalu wojskowym
W MON-ie o modernizacji
Huge Help
Hokeiści WKS Grunwald mistrzami jesieni
Wybiła godzina zemsty
„Jaguar” grasuje w Drawsku
Marynarka Wojenna świętuje
Rekordowa obsada maratonu z plecakami
Wzmacnianie granicy w toku
Donald Tusk po szczycie NB8: Bezpieczeństwo, odporność i Ukraina pozostaną naszymi priorytetami
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Transformacja dla zwycięstwa
Jak namierzyć drona?
Zmiana warty w PKW Liban
Nowe uzbrojenie myśliwców
„Siły specjalne” dały mi siłę!
Nasza broń ojczysta na wyjątkowej ekspozycji
Razem dla bezpieczeństwa Polski
Polsko-ukraińskie porozumienie ws. ekshumacji ofiar rzezi wołyńskiej
Triatloniści CWZS-u wojskowymi mistrzami świata
Olympus in Paris
Jesień przeciwlotników
Szef MON-u na obradach w Berlinie
„Nie strzela się w plecy!”. Krwawa bałkańska epopeja polskiego czetnika
Operacja „Feniks” – pomoc i odbudowa
Inwestycja w produkcję materiałów wybuchowych
Polacy pobiegli w „Baltic Warrior”
Trudne otwarcie, czyli marynarka bez morza
Polskie „JAG” już działa
Szwedzki granatnik w rękach Polaków
NATO odpowiada na falę rosyjskich ataków
Karta dla rodzin wojskowych
Norwegowie na straży polskiego nieba
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Żaden z Polaków służących w Libanie nie został ranny
„Szpej”, czyli najważniejszy jest żołnierz

Ministerstwo Obrony Narodowej Wojsko Polskie Sztab Generalny Wojska Polskiego Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych Wojska Obrony
Terytorialnej
Żandarmeria Wojskowa Dowództwo Garnizonu Warszawa Inspektorat Wsparcia SZ Wielonarodowy Korpus
Północno-
Wschodni
Wielonarodowa
Dywizja
Północny-
Wschód
Centrum
Szkolenia Sił Połączonych
NATO (JFTC)
Agencja Uzbrojenia

Wojskowy Instytut Wydawniczy (C) 2015
wykonanie i hosting AIKELO