Będą wspierać morski desant, stoczą walkę z okrętami podwodnymi, postarają się odeprzeć atak szybkich łodzi motorowych. A to wszystko przy porywistym wietrze i trzaskającym mrozie. Dziś rano polscy marynarze i lotnicy wyruszyli do Norwegii na ćwiczenia „Cold Response 2016”.
Przed godziną 10.00 port wojenny w Gdyni opuściła fregata ORP „Gen. T. Kościuszko”. Kiedy będzie już na pełnym morzu, dołączy do niej śmigłowiec pokładowy SH-2G z Brygady Lotnictwa Marynarki Wojennej. Okręt skierował się do Norwegii, gdzie wkrótce rozpoczną się zimowe ćwiczenia sił NATO i krajów współpracujących z Sojuszem. Ma w nich wziąć udział 15 tysięcy żołnierzy wszystkich rodzajów wojsk z 14 krajów, m.in. Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii, Niemiec, Kanady, Norwegii i Szwecji. Scenariusz manewrów zakłada, że wymyślone na użytek ćwiczeń państwo napada na swojego sąsiada. Siły NATO wkraczają w rejon konfliktu, by przywrócić pokój.
– Naszym podstawowym zadaniem będzie ochrona desantu, który odbędzie się na norweskim wybrzeżu, ale niewykluczone, że w pewnym momencie role się odwrócą i będziemy musieli desant zatrzymać – zapowiada kmdr por. Grzegorz Mucha, dowódca ORP „Kościuszko”. – Sytuacja podczas tego rodzaju ćwiczeń zwykle jest bardzo dynamiczna. Więcej szczegółów poznamy podczas fazy portowej w Bergen, ale niektóre elementy scenariusza do ostatniej chwili będą dla nas tajemnicą – dodaje. Na pewno załoga fregaty będzie musiała wykazać się umiejętnością wykrywania i zwalczania okrętów podwodnych, jednostek operujących na wodzie, a także szybkich łodzi motorowych, które blisko wybrzeża bogatego w fiordy, zatoki i wyspy mogą uderzyć niepostrzeżenie. W tych działaniach ORP „Kościuszko” będzie wspierany przez śmigłowiec pokładowy SH-2G.
Tymczasem, jak przyznaje dowódca polskiego komponentu lotniczego, lista zadań, które stoją przed jego ludźmi, jest znacznie dłuższa niż działania ZOP (zwalczanie okrętów podwodnych) i wskazywanie celów załodze fregaty. – Będziemy także brać udział w misjach ratowniczych czy transportowych oraz osłaniać okręty tankujące paliwo na morzu – zapowiada kpt. pil. Marcin Pańszczyk. Najpewniej SH-2G zostanie skierowany do współpracy z okrętami innych państw. – Jesteśmy na to przygotowani, przy różnych okazjach lądowaliśmy i startowaliśmy na przykład z pokładów niemieckich fregat – wyjaśnia kpt. pil. Pańszczyk. – Nasz śmigłowiec, dzięki stosunkowo niewielkim gabarytom, może współpracować w ten sposób z wieloma typami jednostek. Zwłaszcza, że procedury w państwach sojuszniczych są do siebie zbliżone – dodaje.
Znaczna część marynarzy i lotników, którzy wybrali się na „Cold Response”, brała udział w ćwiczeniach poprzedniej edycji. – Wiemy zatem, że możemy się spodziewać naprawdę trudnych warunków. O tej porze roku za kołem podbiegunowym temperatury utrzymują się poniżej zera stopni Celsjusza, wieje też silny wiatr, a fala jest stosunkowo wysoka – mówi kmdr por. Mucha. Przy tego rodzaju pogodzie często nawet duże jednostki zmuszone są chować się we fiordy. Ale to niesie ze sobą kolejne komplikacje. – Pod osłoną wysokich gór łatwiej się startuje i ląduje. Znacznie trudniej jednak się pośród nich lata – przyznaje kpt. pil. Pańszczyk.
Faza portowa rozpocznie się w przyszłym tygodniu. Główna część manewrów potrwa blisko trzy tygodnie. Zanim to nastąpi, polskich marynarzy czeka jeszcze solidna rozgrzewka. – Po drodze dołączymy do okrętów norweskich, których załogi przed rozpoczęciem ćwiczeń będą miały na morzu trening zgrywający – zapowiada kmdr por. Mucha.
Tymczasem przygotowania do „Cold Response 2016” idą pełną parą. Na stronie internetowej norweskich sił zbrojnych opublikowany został katalog porad dla żołnierzy. Można tam przeczytać na przykład, że każdego dnia, by uniknąć odwodnienia, trzeba wypijać 2,5 litra płynów, na dłonie zakładać rękawice, pod mundury zaś warstwę izolującą, najlepiej z owczej wełny. Autorzy poradnika przypominają też, że żołnierze muszą uważać na renifery i łosie. „Wędrują one z miejsca na miejsce i nie powinny być niepokojone. Uważaj i trzymają się od nich tak daleko, jak to tylko możliwe” – czytamy na stronie norweskiej armii.
– Ćwiczenia takie jak „Cold Response” dają nam okazję do przetestowania i potwierdzenia planów, procedur, systemów oraz taktyki. Wzmacniają też współpracę wojska z cywilnymi organizacjami, a także armiami poszczególnych państw – podkreśla gen. Rune Jakobsen, jeden z dowódców norweskiej armii. Dla jego podwładnych manewry są próbą generalną przed NATO-wskimi ćwiczeniami „Trident Juncture”. W 2018 roku Norwegia będzie ich gospodarzem. W myśl wstępnych ustaleń ma w nich wziąć udział 25 tysięcy żołnierzy.
Manewry „Cold Response” po raz pierwszy zostały zorganizowane w 2006 roku. Tegoroczne są już siódmym tego typu szkoleniem. Marynarka wojenna RP weźmie w nim udział po raz drugi.
autor zdjęć: Marian Kluczyński
komentarze