Na dawnym lotnisku wojskowym na Opolszczyźnie specjaliści z IPN znaleźli szczątki potajemnie pochowanych żołnierzy Narodowych Sił Zbrojnych. Są to partyzanci z oddziału kapitana Henryka Flamego „Bartka”, zamordowani przez UB we wrześniu 1946 roku. W pracach poszukiwawczych uczestniczą archeologowie oraz żołnierze 1 Pułku Saperów w Brzegu.
Prace na terenie dawnego lotniska wojskowego Luftwaffe w Starym Grodkowie na Opolszczyźnie trwają od dwóch tygodni. W ostatnich dniach znaleziono szczątki pierwszych czterech żołnierzy, pozostałości spalonego poniemieckiego baraku, orzełki w koronie, ryngrafy z Matką Boską oraz fragmenty oprzyrządowania wojskowego.
– Potwierdziliśmy miejsce wymordowania i potajemnego pochówku jednej z grup żołnierzy z oddziału Narodowych Sił Zbrojnych kapitana Henryka Flamego „Bartka” – mówi dr hab. Krzysztof Szwagrzyk, naczelnik Samodzielnego Wydziału Poszukiwań Instytutu Pamięci Narodowej, który kieruje pracami na Opolszczyźnie. Historyk jest pełnomocnikiem prezesa IPN ds. poszukiwań nieznanych miejsc pochówku ofiar terroru komunistycznego 1944–1956 i kieruje także ekshumacjami m.in. na kwaterze „Ł” Cmentarza Powązkowskiego Wojskowego w Warszawie.
Śmiertelna prowokacja UB
W Grodkowie badacze IPN, naukowcy z Muzeum Archeologicznego we Wrocławiu oraz pomagający im saperzy z 1 Pułku Saperów w Brzegu – w sumie ponad 30 osób – szukają szczątków partyzantów wymordowanych przez Urząd Bezpieczeństwa we wrześniu 1946 roku.
Żołnierze ci należeli do największego zgrupowania niepodległościowego na Śląsku Opolskim, liczącego ponad 300 członków. Dowodził nimi kpt. Flame, przedwojenny pilot. Latem 1946 roku do oddziału przeniknął agent UB. Podając się za przedstawiciela dowództwa NSZ, zorganizował fikcyjny przerzut żołnierzy do Europy Zachodniej. Zostali aresztowani przez UB. Jesienią grupa prawie 200 partyzantów została wywieziona na teren dzisiejszego województwa opolskiego i zamordowana.
Historycy IPN wytypowali trzy miejsca, w których – ich zdaniem – należy szukać szczątków żołnierzy „Bartka”. Według zeznań nieżyjącego już funkcjonariusza UB Jana Fryderyka Zielińskiego, część z nich zakwaterowano w budynku na terenie posiadłości ziemskiej w pobliżu Łambinowic, niedaleko Nysy. Zabito ich strzałem w tył głowy i zakopano w przygotowanym dole.
Kolejna grupa została umieszczona w poniemieckim baraku na lotnisku w pobliżu Starego Grodkowa. Podano im alkohol ze środkiem usypiającym, barak zaminowano i nad ranem wysadzono w powietrze. W podobny sposób w starej owczarni koło miejscowości Barut pod Strzelcami Opolskimi, na tzw. polanie śmierci, wymordowano trzecią grupę partyzantów. Sam kpt. Flame uniknął wywiezienia i ujawnił się w marcu 1947 roku. Dziewięć miesięcy później został zabity w restauracji strzałem w plecy przez milicjanta Rudolfa Dadaka.
Saperskie wsparcie
Badacze IPN już w poprzednich latach bezskutecznie szukali szczątków pomordowanych partyzantów m.in. w Grodkowie i na „polanie śmierci”. W tym ostatnim miejscu znaleziono m.in. ryngrafy, fragmenty zapalników do min przeciwczołgowych, medaliki, guziki z orłem w koronie i elementy oprzyrządowania wojskowego.
– Znaleźliśmy też kilkanaście fragmentów kości, przez co potwierdziliśmy, że jest to miejsce wymordowania polskich żołnierzy – tłumaczy prof. Szwagrzyk. Jak dodaje, nie udało się jednak zlokalizować ani jednej czaszki czy kości długich. – To oznacza, że funkcjonariusze UB przenieśli pomordowanych w inne miejsce – stwierdza historyk.
W pracach w Grodkowie badaczom i archeologom pomaga 17 żołnierzy z tzw. grupy OED (Explosive Ordnance Disposal), w tym 15 saperów i dwóch ratowników medycznych. Dowodzi nimi por. Tomasz Łagowski. – Ich zadaniem jest szukanie, za pomocą wykrywaczy metalu, w miejscach wytypowanych przez IPN, śladów pobytu partyzantów i przedmiotów z nimi związanych – wyjaśnia kpt. Jacek Obierzyński, rzecznik 1 Pułku Saperów w Brzegu.
Jak opowiada oficer, najpierw ciężki sprzęt zdejmuje górną warstwę ziemi, potem teren metr po metrze przeszukują żołnierze. – Jeśli coś znajdą, wtedy do akcji wkraczają archeologowie – dodaje kapitan.
Pułk wspiera też poszukiwania od strony saperskiej. Już dwukrotnie podczas prac natrafiono na pojedyncze niewybuchy i niewypały, które wymagały interwencji patrolu rozminowania. – Nie dalibyśmy rady prowadzić prac bez pomocy żołnierzy, nie tylko bez ich umiejętności, ale też osobistego zaangażowania – podkreśla prof. Szwagrzyk.
Jak dodaje historyk, prace w Grodkowie będą trwały do skutku. – Szukamy szczątków 40–50 osób i nie zaprzestaniemy prac, zanim wszystkich nie odnajdziemy – deklaruje pełnomocnik IPN.
autor zdjęć: IPN
komentarze