Żołnierze chrześcijanie mobilizują się w Iraku u boku kurdyjskiej armii – Peszmergi – w ochotniczych milicjach. Są pełni zapału i determinacji, ale ze względu na brak doświadczenia i niepełne uzbrojenie dowództwo traktuje ich jak żołnierzy drugiej kategorii. Niedawne walki o Tel Askofj mogą stać się mitem założycielskim tych formacji.
Żołnierze milicji chrześcijańskich.
3 maja 2016 roku trwały zacięte walki o Tel Askof, miasto położone na północ od Mosulu, w północnym Iraku. W oficjalnych komunikatach podano, że w tym czasie w wyniku wymiany ognia z siłami Daesh (tzw. Państwo Islamskie – IS) zginął amerykański żołnierz Navy SEALs Charles Keating IV. Jego towarzyszami broni byli w tej bitwie żołnierze chrześcijańskich milicji, walczących u boku armii kurdyjskiej (Peszmerga). Oddziały chrześcijan broniły miasta do ostatniego naboju.
Wyznawcy Chrystusa na Bliskim Wschodzie walczą bowiem o przetrwanie. Chwytają za broń, bo często nie mają innego wyjścia. Już od dawna powstają kolejne chrześcijańskie milicje – od małych plutonów samoobrony, sformowanych do obrony chrześcijańskich osad, po bataliony związane z asyryjskimi czy lokalnymi ruchami politycznymi. To właśnie wojska kurdyjskie zatrzymały ofensywę sił Daesh na północy Syrii. Ciężar walk w północnym i zachodnim Iraku wzięła na siebie kurdyjska Peszmerga. To, że IS nie poszerza swojego terytorium, to zasługa m.in. wojsk Autonomicznego Regionu Irackiego Kurdystanu, które przy wsparciu amerykańskiego lotnictwa „szachują” islamistów na równinie Niniwy.
Rządowa armia iracka również „okrzepła” i przeszła do kontrofensywy, ale wycofując się w 2014 roku zostawiła przyszłemu kalifatowi islamskiemu tony sprzętu wojskowego. Chrześcijanie, którzy doświadczyli prześladowań ze strony IS, doskonale wiedzą, że bez tego zbrojnego oporu nie mieliby już gdzie uciekać. Można zatem zaobserwować powstawanie kolejnych formacji wojskowych, do których zgłaszają się wyznawcy Chrystusa: od stricte chrześcijańskich milicji czy oddziałów mieszanych, po regularne wojska irackie lub kurdyjskie. Często do takich jednostek zgłaszają się ochotnicy z zagranicy – najczęściej motywowani ideologicznie i religijnie, gdyż wielu z nich oficjalnie nie pobiera za służbę zapłaty. „Służą” przy nich również zachodni eksperci wojskowi, np. w celach szkoleniowych czy koordynujący działania przeciwko IS.
W czasie, gdy islamiści zajęli Mosul (2014), w Bartelli powstała chrześcijańska milicja, która została powołana po to, by obronić ludność cywilną. To jeden z przykładów tego, jak organizują się takie oddziały. Część z nich ma afiliacje polityczne i powołanie ich to efekt starań konkretnych organizacji, na przykład asyryjska milicja Sutoro związana jest z Partią Unii Syryjskiej (SUP) i współdziała z Kurdami na froncie walk w Syrii. Na początku 2015 roku przy armii kurdyjskiej powstały Siły Równiny Niniwy (Nineweh Plain Forces – NPF). Odpowiednikiem NPF, ale współdziałającym z rządem w Bagdadzie, jest Jednostka Ochrony Równiny Niniwy (Nineveh Plains Protection Units – NPU). Oddział ten jest związany z Asyryjskim Ruchem Demokratycznym. W mediach można przeczytać różne informacje o liczebności tych oddziałów, na pewno zaś wiadomo tyle, że na razie NPF i NPU wystawiły około 100 przeszkolonych i uzbrojonych żołnierzy (wydano zgodę na sformowanie dwóch 600-osobowych batalionów, po jednym dla NPU i NPF). Dwekh Nawsha to jedna z jednostek chrześcijańskich, o których zachodnie media piszą najwięcej. Po aramejsku jej nazwa oznacza „przyszli męczennicy”. Jest powiązana z Patriotyczną Partią Asyrii. W walkach o Tel Askof mogło dojść do sytuacji, w której żołnierze tych chrześcijańskich milicji walczyli ramię w ramię. Bitwa może przejść do historii oręża takich oddziałów i stać się ich „mitem założycielskim”. W kontrofensywie rządowych wojsk Iraku walczy także Brygada Babilon, w której służą chrześcijanie. W Syrii powstał nawet oddział złożony z samych chrześcijanek – Kobiece Siły Obrony Ziemi między Dwiema Rzekami (Female Protection Forces of the Land Between the Two Rivers). Obóz szkoleniowy tego oddziału znajduje się w Al-Qahtaniyeh, w północno-zachodniej Syrii.
Islam albo śmierć
W październiku 2015 roku koło Aleppo (Syria) dżihadyści ukrzyżowali, a wcześniej torturowali, 12-latka. Zamordowany był synem chrześcijańskiego przywódcy duchowego, który inicjował powstanie dziewięciu kościołów. Torturowali więc wcześniej chłopca na oczach ojca, któremu postawili ultimatum: przejście na islam albo śmierć. Obaj zostali ukrzyżowani wraz z dwójką innych wyznawców Chrystusa. Zamordowano także chrześcijańskich misjonarzy po tym, jak nie chcieli opuścić swych parafian i nie wyrzekli się Chrystusa. Dwie syryjskie chrześcijanki z porwanej grupy zostały zgwałcone na oczach tłumu, a potem wszystkich ścięto.
Kościół w irackim Kurdystanie.
Świątynie zwieńczone krzyżem są burzone i plądrowane – tak było, gdy dżihadyści zajęli iracki Mosul w czerwcu 2014 roku i rozpoczęli swoje rządy od podpalenia liczącej 1800 lat chrześcijańskiej świątyni. Podobnie było w Syrii, gdy kościół w Tel Nasri wysadzono w powietrze. Inne kościoły są plądrowane, zamieniane w więzienia czy posterunki islamskich sił bezpieczeństwa. A nawet przerabiane na meczety. We wspomnianym Mosulu na katedrze pw. św. Efrema namalowano muzułmańskie hasła, zainstalowano głośniki i muezin nawołuje z nich na modlitwę. Katedrę zamieniono na meczet w ramach obchodów rocznicy podboju tego miasta przez ludzi kalifatu. To oblicze IS. – Od proklamacji tak zwanego Państwa Islamskiego w czerwcu 2014 roku dżihadyści dokonywali czystek w zajmowanych przez siebie miastach. Niniwa i Mosul to dwa starożytne miasta, w których chrześcijanie żyli od I wieku. Postawiono im wybór: przyjęcie islamu albo śmierć – tak w rozmowie ze mną sytuację chrześcijan na Bliskim Wschodzie opisał ksiądz Rafał Cyfka z organizacji Pomoc Kościołowi w Potrzebie, która pomaga uchodźcom z opisywanych terenów.
Krwawa kontrybucja
Na terenach objętych działaniami bojówek IS ich celem stają się wszyscy niepasujący do ideologii radykalnego islamu. Gdy chrześcijańska rodzina cudem uniknie fali czystek ze strony dżihadystów, czeka ją jizya, czyli podatek płacony za sam fakt bycia chrześcijaninem. Podatek wynosi ok. 450 dolarów amerykańskich (USD) i obliczany jest od zamożności. IS powołuje się w tym na nauki Koranu (At-Taubah 9:29): jest to krwawa kontrybucja wojenna, na którą stać nielicznych, a samo jej zapłacenie i tak nie chroni przed śmiercią.
Straszliwy jest los chrześcijanek – wiele z nich trafia na targ niewolników, gdzie są sprzedawane siepaczom kalifatu jako niewolnice seksualne. IS nawet oficjalnie pochwaliło się ustalonymi cenami za niewolnice: życie wyceniane jest na 165 dolarów za dziecko (do 10. roku życia), 124 dolary za nastolatkę (10–20 lat), a im kobieta jest starsza, tym cena jest niższa. Prawo pierwszeństwa w zakupie niewolników mają dowódcy islamistycznych bojówek. Kobiety są maltretowane i gwałcone. Równie okrutny los spotyka jazydki. Wykupienie niewolnic przez rodziny to koszt do 3000 dolarów. Wiele lokalnych społeczności nie ma więc wyjścia i musi porzucić swoje ziemie, choć trwały na nich od pokoleń.
Chrześcijanie byli tutaj pierwsi
Gdy dżihadyści dokonywali zamachu na redakcję „Charlie Hebdo” w Paryżu, a cały świat opłakiwał ofiary tego ataku, w Nigerii organizacja Boko Haram zabiła około 2000 chrześcijan w okolicach Baga przy granicy z Czadem. Abubakar Shekau, lider Boko Haram, zadeklarował lojalność wobec IS i budowę islamskiego kalifatu w zachodniej Afryce. Zasięg samego IS nie ogranicza się do Bliskiego Wschodu, zaś zasięg ideologii dżihadu nie ogranicza się jedynie do kalifatu. Prześladowania chrześcijan, mimo ich ogromnej skali i zasięgu cierpień oraz zagłady wyznawców Chrystusa, to temat zapomniany przez media. Wiąże się to także ściśle z toczoną w Europie dyskusją o uchodźcach – zwłaszcza w aspekcie tego, kto tak naprawdę potrzebuje pilnej pomocy i wsparcia.
W 1900 r. chrześcijanie stanowili 20 procent populacji na Bliskim Wschodzie, a dziś już tylko 5 procent. Pojawienie się IS, wraz z jego wersją szariatu, przyniosło chrześcijanom zagładę albo wygnanie. Walkę z chrześcijaństwem ludzie Abu Bakr al-Bagdadiego wpisali w podstawy tego quasi-państwa. Nie mówimy tutaj tylko o działaniach IS na Bliskim Wschodzie (w Syrii i Iraku) – ta zbrodnicza organizacja sięga o wiele dalej, m.in. do wybrzeża Libii, miasta Syrta, gdzie znajduje się ich przyczółek. Egzekutorzy IS w lutym 2015 roku ścięli 21 porwanych egipskich chrześcijan (koptów).
Los chrześcijańskich uchodźców
Eksperci przewidują, iż w 2016 roku z powodu wojny kolejne pół miliona osób będzie zmuszonych do opuszczenia swojego domu na terenie Iraku i Syrii. Prześladowani są nie tylko chrześcijanie oraz jazydzi, ale także muzułmanie: szyici oraz wszyscy, którzy nie akceptują rządów IS. Przed aneksją kolejnych terytoriów przez islamistów następował exodus: z Falludży, Ramadi, następnie z Mosulu i terenów zajętych przez Daesh. Ta fala uchodźców znalazła schronienie w obozach i społecznościach, które ich przyjęły. Aż 90 procent przesiedleńców mieszka wśród lokalnych społeczności – albo w wynajętych mieszkaniach czy w niewykończonych budynkach o bardzo niskim standardzie. Tylko 10 procent uchodźców znajduje się w obozach.
Żołnierze milicji chrześcijańskich.
Przy czym termin „obóz dla uchodźców” to tylko europejskie wyobrażenie tego, czym ma on być. Obozy mogą powstawać odgórnie, w sposób zorganizowany, ale także oddolnie, tworzone przez same uciekające społeczności. Na terenie Iraku wyszczególnia się aż 3500 miejsc, w których schronienie znajdują uchodźcy. Problem ten przerasta możliwości finansowe „poranionej”, rządowej administracji irackiej czy kurdyjskiej.
Kurdowie wykazują się wobec uchodźców wielką ofiarnością. W dwa lata aż o 30 procent wzrosła ludność Kurdystanu (Autonomiczny Region Irackiego Kurdystanu rządzony przez RRK – Rząd Regionalny Kurdystanu), a na tym terenie obcięto pomoc finansową z Bagdadu. Tak drastyczny wzrost mieszkańców przy skromnych środkach RRK powoduje, że wyzwaniem stają się podstawowe rzeczy niezbędne do egzystencji, jak środki higieny, sieć kanalizacji, dostęp do wody, pomoc medyczna. W efekcie standard życia na tych terenach staje się niski i rozprzestrzeniają się choroby. Już po roku od powstania tej sytuacji (2014–2015) władze irackie oficjalnie ogłosiły, iż w wielu miejscach kraju wybuchła epidemia cholery.
Na wszystkie takie zagrożenia najbardziej narażeni są uchodźcy mieszkający w obozach. Ciężki los spotyka dzieci (tylko 50 proc. dzieci uchodźców ma dostęp do edukacji). Trzeba też pamiętać, że 30 proc. uchodźców w obozach to chrześcijanie (obrządku asyryjskiego i chaldejskiego).
Pomoc Kościołowi w Potrzebie prowadzi taki obóz dla chrześcijańskich uchodźców w Erbilu i stara się go urządzić jak najlepiej. – Chrześcijanie zaczęli uciekać tysiącami w kierunku Erbilu, aby tam szukać pomocy, bezpieczeństwa i nowego życia – wspomina ksiądz Rafał Cyfka. – Zamieszkali w kościołach i w ogrodach przykościelnych, jednakże te warunki nie były wystarczające dla tak wielkiej liczby uchodźców. Nadto zbliżająca się zima mogła grozić śmiercią tym, którzy spali pod gołym niebem, albo w namiotach. Dlatego też zaczęliśmy organizować dla nich obóz, w którym znalazły się kontenery mieszkalne umożliwiające normalne funkcjonowanie także w czasie zimy. Jednocześnie rozpoczęła się edukacja dzieci – podkreśla duchowny.
Administracja a pomoc dla uchodźców
W połowie 2015 roku rząd Autonomicznego Regionu Irackiego Kurdystanu wydał odezwę, w której stwierdzał, iż bez pomocy międzynarodowej i wsparcia finansowego z Bagdadu nie podoła kryzysowi humanitarnemu. Bank Światowy i lokalny rząd wyliczyli, iż na ustabilizowanie sytuacji potrzeba 2,4 miliarda USD. W połowie 2015 roku rząd kurdyjski potwierdził, że zapewnia schronienie i bezpieczeństwo 280 tysiącom uchodźców syryjskich i do tego 1,5 milionowi osób, które uciekają przed zagrożeniem wewnątrz ich kraju. Aby pomóc uchodźcom i ustabilizować sytuację, powołano Połączone Centrum Koordynacji ds. Kryzysu – Joint Crisis Coordination Centre (JCC).
W wielu przypadkach chrześcijanie uciekający przed IS tworzą własne, prowizoryczne koczowiska, z obawy przed prześladowaniami w obozach. Należy przy tym pamiętać, że w ogóle część takich obozów, w których zatrzymują się uchodźcy, to miejsca nieformalne – stworzone na potrzeby doraźnej pomocy na przykład przez lokalną parafię. Takim miejscem jest Ozal City w Kurdystanie, gdzie kościół zapewnił schronienie 10 tysiącom przesiedleńców. W całym Iraku pomocy humanitarnej wymaga 10 milionów osób. Z raportu „Humanitarian Response”, które UN OCHA (Biuro Narodów Zjednoczonych ds. Koordynacji Pomocy Humanitarnej – UN Office for the Coordination of Humanitarian Affairs) wydało na początku 2016 roku wynika, iż w samym Bagdadzie znajduje się ponad 1,5 mln osób wymagających pomocy („people in need”). Liczba osób w potrzebie praktycznie w każdej prowincji jest zatrważająca. W historycznie związanej z chrześcijaństwem równinie Niniwy pomocy wymagają prawie trzy miliony, w Dahuk – prawie 658 tysięcy, w Erbilu – ponad 474 tysiące, a w Kirkuk – więcej niż 812 tysięcy.
Z badań organizacji Open Doors wynika, iż liczbę prześladowanych chrześcijan można szacować nawet na 100 mln w 50 krajach. Ze względu na działalność dżihadystów z IS w rankingu państw, w których wyznawcy Chrystusa są prześladowani, na wysokim miejscu znajdują się Irak (2. pozycja) oraz Syria (5.). Center for Study of Global Christianity podjęło się w 2000 roku próby obliczenia liczby męczenników – zabitych za wyznawaną wiarę do końca XX w. Ostatnie stulecie okazało się najbardziej dotkliwe dla chrześcijan – to w XX w. za wiarę zabito więcej chrześcijan niż we wszystkich wiekach poprzednich. Co 5 minut ginie z tego powodu jedna osoba. Łącznie za wiarę w Chrystusa przez wieki zabito 70 mln chrześcijan, z czego 45 mln w samym XX w. Badania te nie obejmują jednak czasów Daesh i tego, co ma miejsce na Bliskim Wschodzie. Chrześcijaństwo wkroczyło przecież w XXI wiek dotknięte falą kolejnych prześladowań.
autor zdjęć: Bartosz Rutkowski, fundacja "Orla Straż"
komentarze