Na plaży stanęła polowa radiostacja, niedaleko pojawiły się wojskowe pojazdy. Turyści mogli obejrzeć broń i wyposażenie specjalsów, przejechać się quadem Polaris czy przyjrzeć, jak działa robot Talon. Jak co roku, wszyscy czekali na desant skoczków z pokładu śmigłowca. – Festyn Komandosa to jedyna tak duża impreza, na której specjalsi spotykają się z mieszkańcami – mówią żołnierze.
Dziwnów to szczególne miejsce na mapie Polski. Tutaj do końca lat 80. stacjonował 1 Batalion Szturmowy, tajna jednostka komandosów, której oficerowie weszli potem w skład GROM-u, JWK z Lublińca czy Formozy. Nie bez powodu od sześciu lat właśnie w tej nadmorskiej miejscowości odbywa się Festyn Komandosa, który przyciąga tłumy.
Byłych komandosów z Dziwnowa można było wypatrzyć już z daleka. W tym roku każdy z nich założył koszulkę z napisem „Byłem żołnierzem 1 Batalionu Szturmowego”. Na listę obecności wpisało się ich ponad 200. – Choć lata płyną, co roku przyjeżdża tu coraz więcej naszych byłych żołnierzy – mówi Witold Brzozowski, były oficer batalionu, główny organizator imprezy.
Na falach eteru
O tym, że w Dziwnowie, małej nadmorskiej miejscowości, trwa Festyn Komandosa, dowiadywali się ludzie na całym świecie dzięki radiostacji polowej. Uruchomił ją były żołnierz wojsk powietrznodesantowych Michał „Bard”. – Odebranie sygnału, że trwa Festyn, potwierdzają mi krótkofalowcy m.in. z Japonii czy azjatyckiej części Rosji – mówi pasjonat radiotechniki. – Nasza wiadomość dotarła niemal na cały świat.
„Bard” wypróbował także przenośną radiostację typu Tuberoza. Rozstawił ją na dziwnowskiej plaży, wzbudzając niemałe zainteresowanie spacerowiczów.
Znający program turyści tłumnie oblegali wystawy sprzętu zorganizowane przez operatorów wojsk specjalnych. Żołnierze JW GROM przywieźli ze sobą robot Talon, który na co dzień jest używany do podejmowania niebezpiecznych przedmiotów czy rozpoznania terenu. Tym razem robot i jego operator mieli zdecydowanie bezpieczniejsze zadanie: przez dwa dni maszyna wręczała dzieciom pamiątkowe zakładki do książek i plany lekcji. – Jesteśmy na Festynie Komandosa, bo tu także są nasze korzenie. Żołnierze, którzy pochodzą z 1 Batalionu Szturmowego w Dziwnowie, zasilili potem naszą jednostkę – mówi mjr Tomasz Mika, rzecznik prasowy GROM-u.
Z kolei komandosi z JWK w Lublińcu przywieźli nad morze quad Polaris, który przez całe dnie woził dzieci po miejscowych uliczkach. Największą wystawę zorganizowała jednostka Agat. Żołnierze specjalizujący się w zapewnianiu wsparcia bojowego zaprezentowali odporny na wybuchy min pojazd typu MRAP – MATV. Komandosi z Gliwic korzystają z takich pojazdów od dwóch lat, ale do Dziwnowa przywieźli także HMMWV oraz wojskowy Land Rover Defender.
Nie zabrakło rzecz jasna broni. Można było obejrzeć np. cieszący się uznaniem wśród snajperów karabin wyborowy Accuracy AX 338. Teoretycznie ta broń ma skuteczny zasięg 1400 metrów, ale snajperzy potrafią oddać z niej celne strzały nawet na odległość ponad 3 kilometrów.
Głównym punktem programu – jak co roku – były skoki do rzeki Dziwny, które specjalsi z JWK w Lublińcu i z Agatu wykonywali ze śmigłowca.
Trochę historii
Oprawę wydarzenia stworzyli rekonstruktorzy. Dzięki Grupie Rekonstrukcji Historycznej „Nałęcz” można było zobaczyć, jak działa szpital polowy z czasów II wojny światowej. Zainscenizowano także fragmenty operacji „Market Garden”, w której polscy żołnierze dowodzeni przez gen. Stanisława Sosabowskiego starli się z niemieckimi oddziałami pancernymi, idąc na odsiecz Brytyjczykom.
Ciekawość zwiedzających budził też sprzęt przywieziony przez Muzeum Motoryzacji i Wojskowości w Tanowie. Uwagę przykuwał m.in. Ford GPW z 1942 roku, bliźniaczy pojazd znanego szerzej Willysa, także używany przez amerykańską armię w czasie II wojny światowej. Nie mniejszym zainteresowaniem cieszył się motocykl Harley-Davidson z 1945 roku, jeden z 90 tys. egzemplarzy, które w czasie wojny wyprodukowano dla US Army.
Jedyny taki festyn
Gościem specjalnym tegorocznego Festynu Komandosa był kpt. Krzysztof Flizak, najmłodszy żołnierz 2 Korpusu. Dzięki temu, że podał o dwa lata wcześniejszą datę urodzin, jako 10-latek mógł dostać się do kompanii młodzieżowej w armii gen. Andersa. Przeszedł przeszkolenie wojskowe i z polskimi żołnierzami trafił do Persji i Palestyny. Po zakończeniu wojny nie chciał wracać do rządzonej przez komunistów Polski i wyemigrował do Stanów Zjednoczonych. – Nie znałem innego zawodu niż żołnierz, więc zaciągnąłem się do 101 Dywizji Powietrznodesantowej i tak trafiłem na wojnę w Korei – opowiada kpt. Krzysztof Flizak. – Dziś spotykam się z młodymi ludźmi w wolnej Polsce i ciszę się, gdy widzę, ile w nich patriotyzmu.
Zdaniem organizatorów Festyn Komandosa w Dziwnowie to jedyna impreza w Polsce, podczas której można spotkać tak wielu specjalsów i zobaczyć ich sprzęt oraz uzbrojenie. – Do Dziwnowa na nasze spotkanie przyjeżdżają turyści już nie tylko z Polski, ale także z zagranicy – podsumowuje Witold Brzozowski.
autor zdjęć: Marcin Górka
komentarze