Przez lata miejsce ich spoczynku pozostawało nieznane. Teraz doczekają się uroczystego pogrzebu z udziałem przedstawicieli władz państwowych i wojska. 16 grudnia na cmentarzu w Gdyni-Oksywiu zostaną pochowani komandorzy: Stanisław Mieszkowski, Jerzy Staniewicz i Zbigniew Przybyszewski. To oficerowie, którzy w 1952 roku zostali straceni w komunistycznym więzieniu.
Pogrzeb trzech oficerów marynarki wojennej odbędzie się po 65 latach od ich śmierci. – Na ten moment czekałem niebywale długo. Przez lata mama i ja nie mogliśmy uwierzyć, że ojciec został zamordowany. Kiedy straciliśmy nadzieję, przyszło nam żyć ze straszną świadomością, że nawet nie wiemy, gdzie został pochowany – podkreśla Witold Mieszkowski, syn jednego z zamordowanych oficerów. 16 grudnia, dokładnie w rocznicę egzekucji, szczątki jego ojca spoczną na Cmentarzu Marynarki Wojennej w Gdyni-Oksywiu.
Śmierć oficerów
Komandor Stanisław Mieszkowski był dowódcą floty. Komandor Jerzy Staniewicz służył w Sztabie Głównym Marynarki Wojennej, następnie w Sztabie Generalnym Wojska Polskiego. Komandor porucznik Zbigniew Przybyszewski pełnił funkcję zastępcy szefa Wydziału Marynarki Wojennej Sztabu Generalnego Wojska Polskiego. Byli przedwojennymi oficerami, obrońcami Wybrzeża, byłymi jeńcami niemieckich obozów. Po wojnie zdecydowali się wrócić do kraju i włączyć w odbudowę polskich sił morskich. W latach 1950–1951 wszyscy trzej został aresztowani przez Główny Zarząd Informacji Wojskowej, osadzeni w areszcie i poddani brutalnemu śledztwu. Zarzut: szpiegostwo i organizacja antykomunistycznych grup bojowych, które miały przyczynić się do obalenia ustroju. Dla wielu ich współpracowników i podwładnych to był szok.
Początkowo jednak ludowa armia przyjęła przedwojennych oficerów z otwartymi rękoma. Nic dziwnego: potrzebowała specjalistów. Komuniści szybko jednak zrzucili maski. 1 maja 1950 roku ówczesny minister obrony PRL, sowiecki marszałek Konstanty Rokossowski, podpisał rozkaz numer 26. Stał się on sygnałem do rozpoczęcia czystki wśród oficerów pamiętających II Rzeczpospolitą. W Polsce stalinizm krzepł, armia zaś zdążyła już wykształcić nowych specjalistów. Starzy, zwłaszcza ci o „podejrzanym rodowodzie”, stali się zbędni.
Jako pierwsi zostali aresztowani generałowie: Stanisław Tatar, Stefan Mossor, Franciszek Herman i Jerzy Kirchmayer. Stanęli przed sądem pod zarzutem szpiegostwa i usłyszeli wyroki dożywotniego więzienia. Stalinowscy śledczy nie zamierzali jednak na tym poprzestać. Za wszelką cenę chcieli udowodnić, że w armii działa cała siatka agentów. Stąd tak zwane procesy odpryskowe, między innymi z udziałem trójki komandorów.
Strzał w tył głowy
Oficerowie marynarki po wielomiesięcznych torturach i procesie opartym na sfingowanych dowodach zostali skazani na śmierć za rzekome szpiegostwo. 12 grudnia 1952 roku w więzieniu mokotowskim kat zabił strzałem w tył głowy Staniewicza. Cztery dni później jego los podzielili Mieszkowski i Przybyszewski. Wszyscy trafili do bezimiennego grobu w nieznanym miejscu. Jak się później okazało, spoczęli na tak zwanej Łączce, która znajduje się na warszawskim Cmentarzu Wojskowym na Powązkach. – Początkowo mama łudziła się, że ojciec wraz z kolegami został wywieziony w głąb Związku Sowieckiego. W końcu byli doświadczonymi oficerami, a ich wiedza mogła się przydać czerwonej flocie. W końcu jednak doszło do nas, że tata nie wróci – opowiada Witold Mieszkowski.
W 1956 roku komandorzy zostali zrehabilitowani przez Naczelny Sąd Wojskowy. Ale o ekshumacji nie mogło być nawet mowy. – Co gorsza, jeszcze w latach 90. słyszeliśmy od prokuratorów: „to wasza prywatna sprawa”. Tak naprawdę zmieniło się to dopiero kilka lat temu. Wiele zawdzięczamy zaangażowaniu prof. Krzysztofa Szwagrzyka i jego zespołu – podkreśla Mieszkowski. To właśnie badacze z Instytutu Pamięci Narodowej prowadzą poszukiwania szczątków ofiar stalinowskiego terroru.
Pogrzeb na stulecie odzyskania Niepodległości
Pod koniec lutego 2014 roku podczas spotkania w Belwederze przedstawiciele IPN, Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego w Szczecinie oraz Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa ogłosili: podczas prac na Łączce odnaleźliśmy szczątki komandorów. Ich tożsamość została potwierdzona dzięki badaniom genetycznym. Już wówczas było jasne, że czeka ich uroczysty pogrzeb. Na szczegóły przyszło jednak trochę poczekać. Dziś wiadomo, że spoczną w specjalnie przygotowanej kwaterze na gdyńskim Oksywiu.
– Ich uroczysty pogrzeb z udziałem przedstawicieli władz państwowych i armii będzie stanowił niejako wstęp do sprowadzenia do Polski szczątków przedwojennego dowódcy floty i Obszaru Nadmorskiego wiceadmirała Józefa Unruga – zapowiada Marcin Skowron z Biura Bezpieczeństwa Narodowego. – Zmarł on na emigracji we Francji, a w swoich testamencie zastrzegł, że w kraju może zostać pochowany tylko wówczas, kiedy spocznie obok swoich dawnych podwładnych. I to się właśnie stanie – dodaje Marcin Skowron. Na Oksywiu wiceadmirał Unrug będzie leżał obok 21 oficerów przedwojennej marynarki, którzy później padli ofiarą komunistycznych represji. – Ponowny pogrzeb wiceadmirała Unruga odbędzie się w przyszłym roku. Wówczas to będziemy obchodzić stulecie odzyskania przez Polskę niepodległości i setną rocznicę odtworzenia marynarki wojennej – przypomina Skowron.
autor zdjęć: K. Hołopiak/ IPN
komentarze