Ogień, gryzący dym oraz śmiertelnie niebezpieczne gazy bojowe. W ćwiczeniach na torze napalmowym w Nowej Dębie wzięło udział 200 żołnierzy z 5 Batalionu Strzelców Podhalańskich. Szkolili się w prowadzeniu walki w mieście i w terenie skażonym. Ale nie tylko. – Testowali też swoją kondycję i oswajali się ze strachem przed ogniem – przyznaje kierownik ćwiczeń.
Zajęcia na torze napalmowym podhalańczycy odbywają co najmniej raz w roku. Tu przygotowują się do walki w mieście i uczą działań w rejonie skażonym. Aby wykonać zadania, muszą wykazać się nie tylko umiejętnościami, lecz także odpornością psychiczną. – Podczas biegu trzeba pokonać strach. Przeciskamy się przez płonący tunel i biegniemy nad ogniem, po bardzo śliskich podkładach kolejowych. W powietrzu jest gęsto od dymu, czuć fale gorąca, ciężko jest oddychać – opowiada szer. Marcin Bożek z 5 Batalionu Strzelców Podhalańskich.
Żołnierze biegną przez tor indywidualnie lub w grupach. – W tym drugim przypadku drużyna piechoty organizuje ubezpieczenie za każdą przeszkodą. Taki sposób uczy działania zespołowego w terenie zurbanizowanym. Walka w mieście toczy się na trzech poziomach: w piwnicach, na piętrach oraz na dachach, dlatego przygotowane przez nas przeszkody odzwierciedlają te wszystkie warunki – tłumaczy por. Tomasz Daniec, dowódca kompanii logistycznej 5 Batalionu oraz kierownik zajęć.
Ponieważ napalm to substancja o stałej, bardzo lepkiej konsystencji, może palić się na powierzchniach pionowych, a nawet na powierzchni wody i piasku. Podczas ćwiczeń żołnierze muszą więc przedsięwziąć szczególne środki bezpieczeństwa. Tor należy przebiec w masce przeciwgazowej, co podczas wysiłku fizycznego znacząco zmniejsza dopływ tlenu do organizmu. – Trudnością jest także ograniczone pole widzenia. Obraz widziany przez szybę maski przeciwgazowej jest zdeformowany, dlatego bieg w masce nie należy do łatwych – przyznaje por. Daniec.
Szkolenie na torze napalmowym to także okazja do przećwiczenia umiejętności wykrywania skażeń chemicznych oraz biologicznych w warunkach bojowych. Żołnierze rozpoczynający służbę w sekcjach monitorowania i wykrywania skażeń uczyli się, jak używać przyrządu rozpoznania chemicznego PChR-54M. – Gdy dojdzie do skażenia, na posterunku obserwacyjnym wykonywany jest pomiar środka, który został rozproszony na przedpolu. Robimy to za pomocą rurek wskaźnikowych. Te w kolorze czerwonym służą do pomiaru substancji najbardziej niebezpiecznych, czyli sarinu, somanu i gazów V. Następnie za pomocą zielonych sprawdzamy, czy w powietrzu są obecne związki fosgenu, difosgenu, cyjanowodoru oraz chlorocyjanu. Na końcu żółtymi fiolkami wykrywamy iperyt – opowiada plut. Marcin Maciołek.
W skład pododdziału wykrywania skażeń wchodzi m.in. starszy i młodszy obserwator, wyposażeni w urządzenia pomiarowe i kombinezony ochronne. W warunkach bojowych to oni mają za zadanie zaalarmować kolegów o zagrożeniu i przekazać analizę skażenia głównemu chemikowi batalionu.
Ze względu na szczególne środki bezpieczeństwa przez cały czas szkolenia w Nowej Dębie obecny był ratownik medyczny oraz instruktorzy wyposażeni w gaśnice. W ubiegłym roku żołnierze 5 Batalionu Strzelców Podhalańskich w zajęciach na torze napalmowym brali udział trzykrotnie.
autor zdjęć: Michał Zieliński
komentarze