moja polska zbrojna
Od 25 maja 2018 r. obowiązuje w Polsce Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych, zwane także RODO).

W związku z powyższym przygotowaliśmy dla Państwa informacje dotyczące przetwarzania przez Wojskowy Instytut Wydawniczy Państwa danych osobowych. Prosimy o zapoznanie się z nimi: Polityka przetwarzania danych.

Prosimy o zaakceptowanie warunków przetwarzania danych osobowych przez Wojskowych Instytut Wydawniczy – Akceptuję

Sopka do liftingu

Przed laty był jednym z najpilniej strzeżonych sekretów polskiej armii. Potem jednym z najcenniejszych eksponatów Muzeum Marynarki Wojennej w Gdyni. Pocisk manewrujący S-2 Sopka kilka tygodni temu trafił do Morskiej Jednostki Rakietowej w Siemirowicach. Tamtejsi żołnierze pomogą w jego konserwacji.

Sopka wraz z wyrzutnią B-163 trafiła do gdyńskiego muzeum w 1979 roku. Szybko stała się jednym z najbardziej charakterystycznych elementów wystawy plenerowej. Jednak lata spędzone pod gołym niebem dały się jej mocno we znaki. – Słona bryza znad Bałtyku przyspieszyła proces korozji – przyznaje Tomasz Miegoń, dyr. Muzeum Marynarki Wojennej. – Do tej pory ograniczaliśmy się do mycia Sopki. Teraz jednak musi ona przejść gruntowną konserwację – dodaje. Kilka tygodni temu rakieta wraz z wyrzutnią trafiła do Siemirowic, gdzie stacjonuje Morska Jednostka Rakietowa. – Z muzeum podpisaliśmy umowę o współpracy, a teraz nadarza się okazja, by placówce pomóc – tłumaczy kmdr Artur Kołaczyński, dowódca MJR. Rakieta zostanie rozebrana. – Żołnierze oczyszczą poszczególne elementy, zakonserwują je, po czym raz jeszcze złożą mechanizm. Rakieta zostanie też przemalowana, oczywiście bez usuwania numerów taktycznych i przy zachowaniu oryginalnych barw – wyjaśnia Monika Mucha, konserwator gdyńskiego muzeum. Przyznaje, że w samej konstrukcji rakiety jest trochę ubytków. – Uzupełnimy  tylko niektóre. Po latach trudno znaleźć części zamienne. Poza tym, skoro nie mamy zamiaru w przyszłości uruchamiać mechanizmu, nie ma potrzeby, byśmy ingerowali na przykład w układy elektryczne – przyznaje Mucha.

Wszystkie prace będą się odbywać pod nadzorem konserwatora. – Mamy na to zgodę ministra obrony – informuje kmdr Kołaczyński. – Koszty związane z zakupem materiałów poniesie muzeum. My służymy wiedzą i zapleczem technicznym. To ciekawe wyzwanie, tym bardziej że Sopka w pewnym sensie była protoplastą sprzętu, z którego nasza jednostka korzysta obecnie – podkreśla.

Rakieta S-2 na pierwszy rzut oka przypomina niewielki odrzutowiec. Nic dziwnego, rakietę zaprojektowali ci sami ludzie, którzy pracowali nad samolotem MiG-15. Do użytku weszła w 1953 roku. Stała się kluczowym elementem pierwszego rakietowego kompleksu, który służył do obrony sowieckiego wybrzeża. Sopka przeznaczona była do zwalczania nieprzyjacielskich okrętów. Po wystrzeleniu mogła osiągnąć pułap 400 m i pokonać dystans sięgający 105 km.

Rakieta montowana była na  dwuosiowej wyrzutni B-163. Funkcjonowała zarówno w wersji mobilnej, jak i stacjonarnej. Sowieci obsadzili Sopkami m.in. obszary wokół baz Floty Północnej oraz Floty Czarnomorskiej. Rakiety sprzedali też do NRD i Polski. – Nasza marynarka miała na wyposażeniu dwie baterie. Dowodziłem jedną z nich. W jej skład wchodziła właśnie ta wyrzutnia, którą dziś można oglądać w Gdyni – tłumaczy kmdr por. rez. Jan Dzienia. Na system składały się jeszcze radary, wóz dowodzenia, punkt kontroli przedstartowej, pojazdy służące do transportu rakiet.

Sopki stacjonowały w Ustce. – Do ich obsługi przygotowywaliśmy się bardzo długo. Szkolenie prowadzone było w Baku. Potem, gdy system wszedł na wyposażenie naszej marynarki, jeździliśmy na strzelania do Bałtijska. Celowaliśmy do pływających tarczy, które wielkością przypominały kadłub niszczyciela – wspomina kmdr por. rez. Dzienia.

Sopki stanowiły jedną z największych tajemnic polskiej armii. – Ponoć w pewnym momencie wojskowi chcieli nawet doprowadzić do zmiany przebiegu niektórych dróg w okolicach Ustki tak, by nikt postronny nie miał szansy zbliżyć się do miejsca stacjonowania rakiet – zaznacza dyrektor Miegoń. Broń szybko jednak traciła na znaczeniu. Miała sporo wad. – Rakiety latały dość wysoko, a co za tym idzie – były stosunkowo łatwe do namierzenia przez radary – wyjaśnia dyrektor Miegoń. Na tym jednak nie koniec. – Podczas wykonywania zadań bojowych poszczególne wozy łączyliśmy ze sobą przy użyciu kabli. Uszkodzenie jednego mogło sparaliżować cały system – przyznaje kmdr por. rez. Dzienia. – Ćwiczyliśmy intensywnie. Kable były tysiące razy zwijane i rozwijane. Zużywały się. Same rakiety wciągaliśmy na wyrzutnie i odpalaliśmy ich silniki, co z kolei skutkowało wyczerpywaniem ich resursów. Już w latach siedemdziesiątych. Sopki nie przedstawiały większej wartości bojowej – dodaje. Znacznie większą wagę dowództwo marynarki przywiązywało już wówczas do kutrów rakietowych.

Sopki zostały wycofane ze służby w 1975 roku. Do dziś zachowały się w Polsce dwie wyrzutnie wraz z rakietami S-2. Prócz gdyńskiego zestawu, jest jeszcze jeden – przechowywany w Skarżysku-Kamiennej, w tamtejszym muzeum.

Łukasz Zalesiński

autor zdjęć: Henryk Nagrodzki / MMW

dodaj komentarz

komentarze

~CollStorm
1540503000
Cieszy, że Muzeum inwestuję w remonty. Jednakże trzeba w dłuższej perspektywie pomyśleć o właściwym ich przechowywaniu np. pod wiatą, namiotem lub w hali. Szkoda aby marniały pod chmurką.
C2-08-E5-51

Olympus in Paris
 
O amunicji w Bratysławie
Miecznik na horyzoncie
Transformacja dla zwycięstwa
Wybiła godzina zemsty
Święto podchorążych
Zmiana warty w PKW Liban
Sejm pracuje nad ustawą o produkcji amunicji
Rosomaki w rumuńskich Karpatach
Marynarka Wojenna świętuje
Od legionisty do oficera wywiadu
Jesień przeciwlotników
„Projekt Wojownik” wrócił do Giżycka
Ostre słowa, mocne ciosy
Szturmowanie okopów
Saab 340 AEW rozpoczynają dyżury. Co potrafi „mały Awacs”?
Jak Polacy szkolą Ukraińców
Uczą się tworzyć gry historyczne
Trzynaścioro żołnierzy kandyduje do miana sportowca roku
Trudne otwarcie, czyli marynarka bez morza
Udane starty żołnierzy na lodzie oraz na azjatyckich basenach
Hokeiści WKS Grunwald mistrzami jesieni
Święto w rocznicę wybuchu powstania
Nasza broń ojczysta na wyjątkowej ekspozycji
Nowe uzbrojenie myśliwców
„Nie strzela się w plecy!”. Krwawa bałkańska epopeja polskiego czetnika
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Inwestycja w produkcję materiałów wybuchowych
Polacy pobiegli w „Baltic Warrior”
Szwedzki granatnik w rękach Polaków
Modernizacja Marynarki Wojennej
NATO odpowiada na falę rosyjskich ataków
Wzmacnianie granicy w toku
Razem dla bezpieczeństwa Polski
A Network of Drones
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
„Siły specjalne” dały mi siłę!
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Medycyna w wersji specjalnej
Donald Tusk po szczycie NB8: Bezpieczeństwo, odporność i Ukraina pozostaną naszymi priorytetami
„Szczury Tobruku” atakują
Polsko-ukraińskie porozumienie ws. ekshumacji ofiar rzezi wołyńskiej
Olimp w Paryżu
Triatloniści CWZS-u wojskowymi mistrzami świata
Jak namierzyć drona?
Polskie „JAG” już działa
Wojskowa służba zdrowia musi przejść transformację
Karta dla rodzin wojskowych
Operacja „Feniks” – pomoc i odbudowa
Nasza Niepodległa – serwis na rocznicę odzyskania niepodległości
Czworonożny żandarm w Paryżu
Selekcja do JWK: pokonać kryzys
„Jaguar” grasuje w Drawsku
Szef MON-u na obradach w Berlinie
Wojskowi kicbokserzy nie zawiedli
Żaden z Polaków służących w Libanie nie został ranny
Huge Help

Ministerstwo Obrony Narodowej Wojsko Polskie Sztab Generalny Wojska Polskiego Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych Wojska Obrony
Terytorialnej
Żandarmeria Wojskowa Dowództwo Garnizonu Warszawa Inspektorat Wsparcia SZ Wielonarodowy Korpus
Północno-
Wschodni
Wielonarodowa
Dywizja
Północny-
Wschód
Centrum
Szkolenia Sił Połączonych
NATO (JFTC)
Agencja Uzbrojenia

Wojskowy Instytut Wydawniczy (C) 2015
wykonanie i hosting AIKELO