moja polska zbrojna
Od 25 maja 2018 r. obowiązuje w Polsce Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych, zwane także RODO).

W związku z powyższym przygotowaliśmy dla Państwa informacje dotyczące przetwarzania przez Wojskowy Instytut Wydawniczy Państwa danych osobowych. Prosimy o zapoznanie się z nimi: Polityka przetwarzania danych.

Prosimy o zaakceptowanie warunków przetwarzania danych osobowych przez Wojskowych Instytut Wydawniczy – Akceptuję

68W znaczy ratownik

Jeżeli ratujesz kolegów, musisz odsunąć wszystkie emocje, aby podejmować decyzje. Z amerykańskimi żołnierzami służącymi w szpitalu wojskowym w Landstuhl o tym, czym różni się praca medyków i paramedyków oraz o specyfice działania na misji, rozmawia Michał Zieliński.

Jakie kompetencje mają medycy US Army?

Katherine Miller: Każdy sixty-eight whiskey [wojskowy kod na określenie medyków bojowych], czyli medyk oraz paramedyk, najczęściej pracuje pod nadzorem lekarza lub jego asystenta [phisician assistant – funkcja nieistniejąca w polskim systemie opieki medycznej]. Oznacza to, że nasze możliwości uwarunkowane są nie tylko osobistymi kompetencjami, lecz także rodzajem licencji osoby nadzorującej. Reszta zależy już od miejsca, w którym działamy. Nasze obowiązki obejmują podstawowe czynności, takie jak resuscytacja, ale też znacznie bardziej zaawansowane procedury medyczne, na przykład drenaż klatki piersiowej. Takie zabiegi częściej wykonujemy jednak na misjach niż podczas codziennej pracy.

Jaka jest różnica między paramedykiem a medykiem w amerykańskiej armii?

Richard Aguilar: Najważniejsza polega na tym, że paramedycy mogą pracować bez osoby nadzorującej, więc są bardziej niezależni. Tak jest w moim wypadku. Jako latający paramedyk [68WF3] podczas służby na pokładzie śmigłowca MEDEVAC to ja podejmuję decyzję, które procedury medyczne należy stosować. Może to być wentylacja mechaniczna, drenaż klatki piersiowej czy ACLS [advanced cardiac life support – zaawansowane zabiegi resuscytacyjne]. Możemy także podawać na przykład opiaty. Należy jednak pamiętać, że wszystkich latających paramedyków przez cały czas obowiązują wytyczne SMOG, czyli standard medical operating guideline [standaryzowane medyczne wytyczne operacyjne]. Musimy dostosować do nich nasze działania.

Thurman L. Reynolds: Warto podkreślić jeszcze jedną kwestię. Żeby uzyskać podstawowe kwalifikacje medyka bojowego, trzeba ukończyć szesnastotygodniowy kurs. Paramedyk przechodzi cykl szkoleń trwających niemal rok. Umiejętności oraz doświadczenie zdobyte w tych dwóch sytuacjach znacząco się od siebie różnią.

Paramedycy latający na pokładach śmigłowców są przygotowywani także do służby na ziemi?

Richard Aguilar: Jako żołnierze lotniczej kompanii możemy zostać przydzieleni do szpitala albo innej jednostki naziemnej – teraz np. służymy w szpitalu w Niemczech. Na misji wygląda to trochę inaczej. Jeżeli sytuacja na ziemi wymaga naszego wsparcia, to oczywiście go udzielamy, ale podczas dyżuru przede wszystkim musimy być gotowi do tego, żeby w każdej chwili wskoczyć do śmigłowca i polecieć na akcję. To nasze główne zadanie.

Służycie teraz w Niemczech. Czy wasze codzienne obowiązki różnią się od tych w Stanach Zjednoczonych?

Thurman L. Reynolds: Nasze obowiązki w szpitalu wojskowym w Landstuhl są porównywalne z tymi, które wypełnialibyśmy w USA. Mamy też podobne kompetencje. Tyle że placówka w Niemczech jest największą tego typu w Europie. Jako jedyni w tej części świata zapewniamy wsparcie medyczne poziomu czwartego, obejmujące specjalistyczne zabiegi chirurgiczne, rehabilitację oraz rekonwalescencję.

Wasza służba ogranicza się do wojska czy zdobywacie doświadczenie także w placówkach cywilnych?

Thurman L. Reynolds: Medycy bojowi i paramedycy często po służbie pracują w szpitalnych oddziałach ratunkowych albo w karetkach. Widziałem także naszych żołnierzy, którzy zdobywają doświadczenie jako certyfikowani asystenci pielęgniarzy na różnych oddziałach w amerykańskich szpitalach. W takich okolicznościach mają ograniczone możliwości, ponieważ nie ma przy nich lekarza wojskowego, którego licencja umożliwiałaby im pracę w pełnym spektrum. Wiele jednak zależy od tego, w którym z pięćdziesięciu stanów służą. W każdym obowiązuje lokalne prawo i inny zakres obowiązków przewidziany dla medyków.

Czy godziny spędzane w cywilnych placówkach procentują potem w wojsku?

Katherine Miller: Jeżeli nawet w cywilu wojskowy medyk nie może wykonywać konkretnej czynności, to wciąż ma do czynienia z realnymi sytuacjami. Oswaja się z nimi, ale też obserwuje pracę innych ratowników oraz lekarzy. Jest to bardzo wartościowe doświadczenie.

Zdarza, że dzięki takim doświadczeniom medycy bojowi poszerzają swoje kompetencje i zostają paramedykami?

Richard Aguilar: Zwykle wygląda to tak, że służbę w wojsku rozpoczynamy jako medycy bojowi. Wraz ze zdobytym doświadczeniem oraz zaliczonymi kursami możemy złożyć wniosek o przydział do kompanii latającej. Jeżeli zostanie on przyjęty, dostajemy skierowanie do Fortu Sam Houston w San Antonio, w którym mieści się główna szkoła paramedyków US Army. Po jej ukończeniu, czyli po około pół roku, trzeba przejść szkolenie z intensywnej terapii. To kolejne osiem tygodni nauki. Po tym czasie uzyskuje się certyfikat FOX 2 [Flight Paramedic] i otrzymuje przydział do jednostki lotniczej. Wtedy tak naprawdę rozpoczyna się długa droga, podczas której zdobywa się umiejętności i doświadczenie jako członek załogi latającej na śmigłowcach.

W jaki sposób można dalej rozwijać karierę?

Katherine Miller: US Army zapewnia swoim żołnierzom edukację na różnych poziomach. Sixty-eight whiskey mogą rozwijać się jako medycy i paramedycy, ale też pójść na studia i zostać pielęgniarzami, asystentami lekarzy, a nawet lekarzami. Powstały programy, które umożliwiają taki rozwój kariery, ale to bardzo długi i pracochłonny proces. Najpierw należy zdobyć umiejętności kwalifikujące na studia medyczne. Po ich ukończeniu odbyć staż, rezydenturę, specjalizacje i praktykę. Nawet jeżeli jest się paramedykiem i ma się już pewną wiedzę z tej dziedziny, całość zajmie ponad dziesięć lat. Dopiero po tym czasie zostaje się lekarzem, który może samodzielnie pracować. Wszystkie koszty pokrywa armia, ale trzeba to potem odsłużyć.

Co jest najtrudniejsze w pracy medyka oraz paramedyka US Army?

Katherine Miller: Jedną z najtrudniejszych rzeczy, z jaką się zmierzyłam, był wypadek masowy podczas jednej z moich misji. W zasadzie przez cały czas przybywali kolejni poszkodowani, a my nie mogliśmy ich ewakuować. Decydowaliśmy, którzy pacjenci wymagają natychmiastowej pomocy, a których nie możemy już uratować. Nie mogliśmy wziąć rannych na szczegółowe badania, podczas których lekarz określiłby ich stan i stwierdził, czy mają szansę na przeżycie. Musieliśmy się opierać tylko na tym, co widzieliśmy. Myślę, że bez względu na to, w której armii służysz, takie sytuacje są najtrudniejsze. Zwłaszcza jeżeli ratujesz swoich kolegów. Wtedy musisz odsunąć wszystkie emocje, żeby podejmować decyzje.

Rozmawiał: Michał Zieliński

autor zdjęć: Landstuhl Regional Medical Center

dodaj komentarz

komentarze


Transformacja dla zwycięstwa
 
Szef MON-u na obradach w Berlinie
„Jaguar” grasuje w Drawsku
Więcej pieniędzy za służbę podczas kryzysu
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Norwegowie na straży polskiego nieba
Szwedzki granatnik w rękach Polaków
Polskie „JAG” już działa
Święto podchorążych
Co słychać pod wodą?
Terytorialsi zobaczą więcej
Trzy medale żołnierzy w pucharach świata
Nowe Raki w szczecińskiej brygadzie
Jaka przyszłość artylerii?
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
„Nie strzela się w plecy!”. Krwawa bałkańska epopeja polskiego czetnika
Zyskać przewagę w powietrzu
Czworonożny żandarm w Paryżu
O amunicji w Bratysławie
Druga Gala Sportu Dowództwa Generalnego
Donald Tusk po szczycie NB8: Bezpieczeństwo, odporność i Ukraina pozostaną naszymi priorytetami
Wielkie inwestycje w krakowskim szpitalu wojskowym
Sejm pracuje nad ustawą o produkcji amunicji
Trudne otwarcie, czyli marynarka bez morza
Bój o cyberbezpieczeństwo
„Husarz” wystartował
Selekcja do JWK: pokonać kryzys
Polacy pobiegli w „Baltic Warrior”
Fundusze na obronność będą dalej rosły
Ustawa o zwiększeniu produkcji amunicji przyjęta
Transformacja wymogiem XXI wieku
Operacja „Feniks” – pomoc i odbudowa
Right Equipment for Right Time
„Siły specjalne” dały mi siłę!
Polsko-ukraińskie porozumienie ws. ekshumacji ofiar rzezi wołyńskiej
Medycyna w wersji specjalnej
Setki cystern dla armii
Wybiła godzina zemsty
Ostre słowa, mocne ciosy
Rosomaki w rumuńskich Karpatach
Wojskowa służba zdrowia musi przejść transformację
„Szczury Tobruku” atakują
Wojskowi kicbokserzy nie zawiedli
Święto w rocznicę wybuchu powstania
NATO odpowiada na falę rosyjskich ataków
Czarna Dywizja z tytułem mistrzów
Od legionisty do oficera wywiadu
Wzmacnianie granicy w toku
Olimp w Paryżu
Olympus in Paris
Trzynaścioro żołnierzy kandyduje do miana sportowca roku
„Szpej”, czyli najważniejszy jest żołnierz
Żaden z Polaków służących w Libanie nie został ranny
Zmiana warty w PKW Liban
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Rekordowa obsada maratonu z plecakami
Nasza broń ojczysta na wyjątkowej ekspozycji
Jak Polacy szkolą Ukraińców
Operacja „Feniks”. Żołnierze wzmocnili most w Młynowcu zniszczony w trakcie powodzi
Jesień przeciwlotników
Karta dla rodzin wojskowych

Ministerstwo Obrony Narodowej Wojsko Polskie Sztab Generalny Wojska Polskiego Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych Wojska Obrony
Terytorialnej
Żandarmeria Wojskowa Dowództwo Garnizonu Warszawa Inspektorat Wsparcia SZ Wielonarodowy Korpus
Północno-
Wschodni
Wielonarodowa
Dywizja
Północny-
Wschód
Centrum
Szkolenia Sił Połączonych
NATO (JFTC)
Agencja Uzbrojenia

Wojskowy Instytut Wydawniczy (C) 2015
wykonanie i hosting AIKELO