Dziesięcioro zawodników liczyła reprezentacja Wojska Polskiego w strzelectwie na wojskowe mistrzostwa świata w Chinach. Każdy z nich wrócił do kraju z medalem, a kpr. Sylwia Bogacka aż z trzema. Dwa krążki do swoich kolekcji dołożyły por. mar. Sławomira Szpek, st. szer. Agnieszka Nagay i szer. Paula Wrońska.
Strzelcy na medal, od lewej: kpt. mar. Tomasz Królik, bsm. Radosław Podgórski, st. szer. Wojciech Knapik, szer. Paula Wrońska, bsmt Piotr Daniluk, kpr. Sylwia Bogacka, por. mar. Sławomira Szpek, st. mar. Karolina Bujakowska, st. szer. Agnieszka Nagay i st. mar. Agnieszka Korejwo.
Strzelcy wywalczyli w Chinach sześć medali: złoty, srebrny i cztery brązowe. W Guangzhou polskie zespoły czterokrotnie stawały na podium: po jednym razie na najwyższym stopniu i na drugim oraz dwa razy na trzecim. Natomiast indywidualnie brązowe medale wywalczyły: kpr. Sylwia Bogacka i por. mar. Sławomira Szpek.
Po przylocie z chińskiego Guangzhou ekipę, która w klasyfikacji medalowej czempionatu zajęła drugie miejsce za gospodarzami, powitał gen. bryg. Franciszek Kochanowski. Szef Zarządu Szkolenia Sztabu Generalnego Wojska Polskiego pogratulował zawodnikom i ich trenerom odniesionych sukcesów. – Zawsze można wypaść jeszcze lepiej. Ale piękno sportu polega na tym, że nic nie da się do końca przewidzieć. W strzelectwie podczas zawodów np. broń nie zawsze sprawuje się tak jak powinna. Zdarzają się różnego rodzaju zacięcia – mówi płk Wiesław Świtaj, szef Oddziału Wychowania Fizycznego i Sportu Sztabu Generalnego Wojska Polskiego, który w Chinach stał na czele polskiej misji. – Rywalizacji o medale towarzyszyło sporo emocji. Sylwii Bogackiej rozleciała się blenda, ale mimo kłopotów „wystrzelała” z koleżankami złoto. Porucznik Szpek stoczyła natomiast emocjonujący pojedynek o brązowy medal w dogrywce z trzema rywalkami – dodaje płk Świtaj.
O swoich kłopotach z zacinającymi się pistoletami opowiadali bsm. Radosław Podgórski i bsmt Piotr Daniluk. – Ten model lubi się zacinać. Przed mistrzostwami mieliśmy z Piotrkiem kilka takich przypadków. Po prostu dużo strzelamy z tej broni i nie do końca jej części są dobrej jakości – mówi bsm. Podgórski. – Mamy bardzo dobre pistolety, ale cały czas są one dopracowywane przez fachowców – dodaje bsmt Daniluk. – Nasza broń cały czas jest modyfikowana przez fabrykę i my jesteśmy królikami doświadczalnymi – uzupełnia bosman.
Trener-koordynator reprezentacji Wojska Polskiego w broni krótkiej mł. chor. mar. Jacek Dagil chwalił z kolei jedynego amatora w ekipie kpt. mar. Tomasza Królika. – Kapitan z Jednostki Wojskowej Formoza stanął na wysokości zadania. To on postawił kropkę nad „i” w ostatniej zmianie rywalizacji drużynowej i miał duży udział w zdobyciu przez zespół brązowego medalu – podkreśla trener Dagil. – Chińczycy, odwołując z powodów taktycznych konkurencje z udziałem mężczyzn strzelających z broni długiej, gdyż nie mieli w nich żadnych szans na medal, powiększyli o jednego zawodnika drużynę panów w pistolecie. Tą decyzją zrobili mi dużą przysługę. Nie musiałem bowiem wybierać między Tomkiem albo Wojtkiem. Naprawdę nie wiem, z którego z tych zawodników musiałbym zrezygnować – mówi szkoleniowiec.
Wszyscy chwalili Chińczyków za wzorową organizację imprezy. – Wszystko było dopięte na ostatni guzik. Każda drużyna miała anglojęzycznego opiekuna wojskowego. Gospodarze byli skrupulatni do ostatniej minuty. Wszystko było na czas, nie było żadnych niedomówień i kłopotów – podkreśla trener trener-koordynator reprezentacji WP w broni krótkiej. – Chińczycy naprawdę stanęli na wysokości zadania – podkreśla szkoleniowiec z Gdyni.
Trener Dagil przyznał również, że polscy strzelcy nie mieli żadnych kłopotów z aklimatyzacją. – Po przylocie mieliśmy jeden dzień na treningi, a potem, gdy zaczęliśmy boje na strzelnicy, każdego dnia zdobywaliśmy medale. Codziennie więc się cieszyliśmy i było fajnie. Wszyscy byli zadowoleni – mówi szkoleniowiec. Chwaląc atmosferę panującą w polskiej ekipie wyraził nadzieję, że sportowcy, którzy byli w Chinach, przyniosą reprezentacji WP jeszcze wiele radości aż do wojskowych igrzysk w 2015 r.
Szef Oddziału Wychowania Fizycznego i Sportu Sztabu Generalnego WP, podsumowując występ w Chinach, kreślił też plany na przyszłość. – W perspektywie igrzysk w Korei Południowej trzeba strzelcom zapewnić jak najlepsze warunki do szkolenia i możliwość startów, aby mogli się sprawdzać z najlepszymi na świecie w każdych warunkach i byli przygotowani na najlepsze zawody – mówi płk Świtaj. Gen. Franciszek Kochanowski zapewnił zawodników i ich szkoleniowców, że ze swojej strony dołoży wszelkich starań, aby cykl przygotowań do docelowej imprezy był właściwie ukierunkowany. – Będziemy starali się zrobić to, co możliwe, i to, co niemożliwe. Ale wy musicie nam powiedzieć, co trzeba – podkreśla szef Zarządu Szkolenia Sztabu Generalnego WP. Na zakończenie spotkania ze strzelcami generał Kochanowski złożył wszystkim najserdeczniejsze życzenia świąteczne i życzył sukcesów w przyszłym sezonie.
* * * * *
To był bardzo długi sezon – rozmowa z kpr. Sylwią Bogacką
Czy jest Pani zadowolona ze startu w Chinach?
Tak. Nie oczekiwałyśmy, że zdobędziemy tyle medali. Bardzo cieszyłyśmy się z ostatniego złotego krążka. Do samego końca nie było wiadomo, czy będziemy mieć to złoto, czy nie. O wszystkim zadecydowały dziesiątki centralne.
Trzy drużyny miały ten sam wynik, a czwarta stratę tylko jednego punktu do najlepszych. To się rzadko zdarza w „drużynówce”.
Walka była niesamowita i o złocie rozstrzygnęły dziesiątki centralne, czyli powyżej 10,2 każdy strzał. Musiałyśmy więc zbierać te punkciki. Okazało się, że każda z nas ostatni strzał oddała na 10,0, czyli na ledwo złapaną dziesiątkę. Ale najważniejsze, że zahaczyłyśmy o te „dychy” i dzięki temu mamy ten złoty medal.
Pierwszego dnia mistrzostw w turnieju drużynowym, choć Chinki zdobyły złoty medal, indywidualnie wypadły słabo. Najlepsza z nich przegrała z Panią o trzy punkty, a pozostałe aż o dziewięć. Czy spodziewała się Pani, że w rywalizacji indywidualnej w strzelaniu z trzech postaw Chinki będą mocniejsze?
W ogóle byłyśmy zaskoczone postawą reprezentantek gospodarzy. W drugiej konkurencji indywidualnej żadna z Chinek nawet nie awansowała do pierwszej szóstki. Byłyśmy tym bardzo zdziwione. To były zbyt odległe miejsca jak na Chinki. One są zawsze pierwsze lub w najgorszym przypadku drugie. Może reprezentantki gospodarzy nie poradziły sobie ze zbyt długim oczekiwaniem na mistrzostwa, których termin przełożono na grudzień. Nigdy sezon nie trwa dla nas tak długo. Nie wiem, jak Chinki przygotowywały się do tego długiego sportowego roku, ale dla nas to była nowość, aby przedłużyć starty aż o tyle miesięcy. Właściwie teraz nie będziemy mieć przerwy przed przyszłym.
A jak Pani to zrobiła, że po londyńskich igrzyskach udało się Pani tak długo utrzymać wysoką formę?
Przerwę zrobiłam sobie po igrzyskach olimpijskich. Wiedziałam, że wojskowy czempionat przeniesiono z września na grudzień. Musiałam odpocząć po Londynie. Po przerwie w treningach zaczęłam przygotowywać się do finału Pucharu Świata w Bangkoku i starałam się przytrzymać tę formę do wojskowych mistrzostw.
Czy nie miała Pani problemów z aklimatyzacją w Guangzhou?
Jesteśmy już na tyle doświadczonymi zawodniczkami, że wiemy jak tę aklimatyzację przyspieszyć. Szczerze mówiąc, na każdą godzinę zmiany strefy czasowej, a tutaj było aż siedem, przypada półtora dnia. Więc tak naprawdę w dniu wyjazdu z Chin byłyśmy w pełni zaaklimatyzowane. To nie przeszkodziło nam w startach. Każda z nas trzeci–czwarty dzień miała trochę słabszy, ale wystarczyło się trochę zmobilizować na te kilka startów i udało się.
Jak ocenia Pani występ debiutującej w wojskowym czempionacie Pauli Wrońskiej?
Pomimo tego, że jest w trakcie szkolenia przygotowującego do służby w NSR i miała zaległości treningowe, spisała się bardzo dobrze. W naszej konkurencji nawet jak się zrobi jakąś przerwę w treningach, to ona nie ma aż takiego ogromnego wpływu na formę. Ale pod warunkiem, że te zaległości zrównoważy się doświadczeniem wyniesionym z lat startów i treningów.
autor zdjęć: Sławomir Ratyński, Jacek Szustakowski
komentarze