Studenci Szkoły Orląt będą mogli ćwiczyć skoki spadochronowe w najtrudniejszych warunkach, nie wychodząc nawet z sali. Uczelnia jako pierwsza w Polsce kupiła właśnie urządzenie do nauki lotów i katapultowania się. Amerykański symulator wart prawie pół miliona złotych trafi do dęblińskiej szkoły pod koniec roku. Z podobnych urządzeń korzystają m.in. amerykańscy i brytyjscy piloci.
Wyższa Szkoła Oficerska Sił Powietrznych jako pierwsza w Polsce będzie dysponować symulatorem lotów ze spadochronem ratowniczym. Przetarg na zakup urządzenia wygrało polsko-amerykańskie konsorcjum. W jego skład weszła firma Systems Technology z Kalifornii i jej polski przedstawiciel firma Parasnake z Kielc. Dęblińska uczelnia dostanie amerykański symulator Parasim wart blisko 495 tys. złotych.
Po co szkole takie urządzenie? – Dzięki niemu lotnicy będą mogli ćwiczyć lądowanie ze spadochronem w trudnych warunkach, jakie mogą się zdarzyć po katapultowaniu z samolotu – mówi ppłk pil. Maciej Wilczyński, kierownik Akademickiego Ośrodka Szkolenia Lotniczego dęblińskiej szkoły.
Treningi spadochronowe, jakie piloci odbywają w plenerze, organizowane są w bezpiecznym terenie i przy dobrej pogodzie. – Ale przecież lotnik, który nagle musi się katapultować, nie wybiera sobie terenu do skoku – dodaje ppłk Wilczyński. A na nowoczesnym symulatorze będzie można uczyć się skoków w lesie, terenie zabudowanym czy nad jeziorem.
Urządzenie składa się ze stanowiska dla instruktora i ucznia oraz zaawansowanego oprogramowania komputerowego. Ćwiczący podpina się do uprzęży spadochronowej i wkłada na głowę specjalne gogle. Ich okulary wyświetlają obraz ziemi w trójwymiarze tak, jakby widział ją skoczek. Symulator uczy sterować spadochronem, omijać przeszkody i lądować w bezpiecznym terenie. Konstruktorzy starali się, by urządzenie jak najwierniej oddawało wrażenie lotu ze spadochronem. Podczas ćwiczenia szkolący się może poczuć np. trzepotanie spadochronowych linek.
Z symulatora będą korzystać głównie studenci pilotażu i nawigacji oraz piloci, którzy przyjadą na kursy do dęblińskiej szkoły.
– Takiego symulatora używają m.in. armie USA, Australii, Wielkiej Brytanii, Izraela, a w ubiegłym roku kupiła go baza lotnicza w niemieckim Ramstein, gdzie znajduje się siedziba dowództwa amerykańskich sił powietrznych w Europie – mówi Arkadiusz Szewczyk, szef Parasnake. Zapewnia, że symulator trafi do Dęblina najpóźniej w grudniu.
autor zdjęć: Paweł Ćwikła, Systems Technology
komentarze