Udzielanie pomocy kajakarzom, żeglarzom, którzy ucierpieli podczas szkwału, ale też lotnikom katapultującym się z uszkodzonego samolotu – taki był scenariusz ćwiczeń na mazurskim jeziorze Czos. Wzięli w nich udział żołnierze Wojsk Lądowych, marynarze i cywilni ratownicy.
Ćwiczenia były otwarte dla publiczności. Mieszkańcy Mrągowa i letnicy mogli je oglądać z mola, a także plaży miejskiej. – Chcieliśmy, by przedsięwzięcie miało walor edukacyjny. Przypomnieliśmy widzom, jak się powinni zachować w momencie wypadku na jeziorze, a potem akcji ratowniczej – tłumaczy ppłk Krzysztof Sikorski, szef Wojskowego Ośrodka Szkoleniowo-Kondycyjnego w Mrągowie. To właśnie ta placówka organizowała ćwiczenia.
Całość została podzielona na dwie części: cywilną oraz typowo wojskową. Zgodnie ze scenariuszem, pierwszej pomocy potrzebowali kajakarze i żeglarze, których łodzie poprzewracały się na skutek białego szkwału. Rozbitkom pomagali marynarze z Brzegowej Grupy Ratowniczej, którzy operowali z łodzi hybrydowych, a także ratownicy WOPR. W akcji brał też udział należący do Wojsk Lądowych śmigłowiec W-3.
Podczas kolejnej odsłony zestrzelony został samolot. Załoga musiała się ewakuować z jego pokładu. W rolę lotników wcielili się spadochroniarze z 25 Brygady Kawalerii Powietrznej w Tomaszowie Mazowieckim. – A jako że zdarzenie rozegrało się na Bałtyku, pierwsze skrzypce w tej części ćwiczenia odegrała Marynarka Wojenna – wyjaśnia ppłk Sikorski.
Rozbitków namierzył samolot patrolowo-rozpoznawczy Bryza. Z jego pokładu została im zrzucona tratwa ratunkowa. – Bryza może wykonać taką operację nawet z wysokości 100 metrów i przy prędkości około 200 km/h – tłumaczy kmdr ppor. Czesław Cichy, rzecznik Brygady Lotnictwa Marynarki Wojennej. Następnie nad jeziorem pojawił się śmigłowiec Anakonda. Rozbitkowie z tratwy zostali wciągnięci na jego pokład.
– W ćwiczeniach na jeziorze Czos wzięliśmy udział już po raz drugi. Tym razem jednak zaangażowaliśmy większe siły niż rok temu – podkreśla kmdr ppor. Cichy. Na co dzień siły Marynarki Wojennej są odpowiedzialne za akcje ratownicze na Bałtyku. Lotnicy morscy pomagają rozbitkom, a także rannym i chorym pasażerom cywilnych jednostek. – Teren naszego działania obejmuje jednak nie tylko morze, ale również tereny sięgające do stu kilometrów w głąb lądu – wyjaśnia kmdr ppor. Cichy. Pilotom Marynarki Wojennej zdarzało się już na przykład szukać kajakarzy, którzy zaginęli na jeziorach położonych nieopodal Bałtyku.
– Co prawda jezioro Czos nie leży na obszarze naszych działań, ale każda okazja do wspólnego treningu z innymi formacjami jest dla nas niezwykle cenna – podsumowuje kmdr ppor. Cichy.
autor zdjęć: Marian Kluczyński
komentarze